Już po raz piąty przeprowadzono międzynarodowe badanie, w którym na pytania dotyczące sposobów postrzegania piękna i dbania o siebie odpowiedziały reprezentantki 12 krajów, w tym Polski. Global Philips Index Beauty po raz kolejny przyniósł ciekawe wyniki, które pokazują, że wiele się zmienia. Tylko czy na lepsze?
Kiedy pięć lat temu przeprowadzano pierwszy raport, jedynie 43% Polek twierdząco odpowiadało na pytanie: „Czy uważasz się za piękną?”. A to oznacza, że większość z nas tak nie sądziła. Najnowszy raport dowodzi, że odsetek ten wzrósł aż o 10 punktów procentowych, czyli dziś już co druga z nas uważa się za piękną! Ale to tylko jedna strona medalu, bo przecież wciąż blisko połowa z nas myśli inaczej. Jest więc z czego się cieszyć czy nie?
„Można oczywiście ubolewać, że 47% badanych nie uważa się za piękność, ale jak dla mnie bardziej znamienne jest to, że aż 53% badanych się za taką uważa. To bardzo dużo i jest to wielka zmiana obyczajowa” – komentuje nasza redakcyjna psycholożka Beata Dżugaj. Rzeczywiście, pewnie jeszcze z 10-20 lat temu w naszym kraju uważało się, że nie wypada zbyt dobrze mówić o sobie, a już na pewno nie w takich superlatywach. Bardziej ceniono fałszywą skromność niż autoreklamę. To się jednak zmieniło. Ale to wszystko wciąż nie daje odpowiedzi na pytanie, czy to dobry wynik.
„Z drugiej strony to, że 53% kobiet na pytanie »Czy uważasz się za piękną« odpowiada pozytywnie, to jeszcze wcale nie znaczy, że NAPRAWDĘ się za taką uważa. Część z nich po prostu już wie, że to dobrze mówić o sobie dobrze. Z kolei te 47% kobiet, które nie uważają się za piękne, wcale nie muszą być zakompleksione. Kobiety, które dobrze ze sobą się czują, podobają się sobie, niekoniecznie muszą uważać się za piękne. Piękno to duże słowo” – dodaje ekspertka. Można przecież wcale nie uważać się za piękność, można realistycznie oceniać swój wygląd, widzieć swoje różne mankamenty, a i tak uważać się za atrakcyjną, fajną, pełną wdzięku, interesującą kobietę. To jest chyba raczej kwestia języka, jakim opisujemy swoją rzeczywistość.
Dbajmy o inne kobiety
Wróćmy na chwilę do tych 47% kobiet, które nie uważają się za piękne. Ta liczba oznacza, że nawet jeśli Ty jesteś zadowolona ze swojego wyglądu, to Twoja przyjaciółka, koleżanka z pracy, siostra czy ciocia już pewnie nie. Czy możemy pomóc innym dziewczynom czuć się pięknie? „Pomagają odpowiednio dobrane komplementy” – podpowiada psycholożka. Odpowiednie to nie rzucane od niechcenia ogólniki („A właśnie, że jesteś piękna”) ani pełne frazesów teksty w stylu: „Każda kobieta jest piękna, tylko musi w siebie uwierzyć”. „To nie zadziała w przypadku osób głęboko przeświadczonych o tym, że są brzydkie. Odbierają to jako fałsz, bo kompletnie nie rezonuje to z ich obrazem samych siebie. Natomiast zwrócenie uwagi na coś, co rzeczywiście w naszym pojęciu jest atrakcyjne u tej osoby, jest bardzo pomocne” – wyjaśnia ekspertka.
To widać w programach typu metamorfozy. Zakompleksionym kobietom często np. krzywy nos przesłania całość i dopiero w programie dowiadują się, że mają piękne nogi, piękny uśmiech czy piersi i można to wyeksponować tak, że nikt nie zauważy krzywego nosa. A ponieważ nie wszystkie kobiety mogą liczyć, że taki Gok Wan czy Maja Sablewska wskażą im, który element jej fizyczności jest najbardziej atrakcyjny, musimy wspierać się nawzajem same. Nie z każdym mamy na tyle bliskie relacje, ale może zamiast standardowego „ładna bluzka” powiedz koleżance z biurka obok, że ta bluzka podkreśla ładny odcień jej cery albo wcięcie w talii.
ZOBACZ: 5 patentów Beyonce na skórę pełną blasku
Nie bądźmy dla siebie takie surowe!
Pamiętasz popularne kilka lat temu reklamy marki Dove, w których kobiety bardzo pozytywnie wypowiadały się o swoich przyjaciółkach, córkach, matkach i siostrach, a nie potrafiły powiedzieć nic pozytywnego o sobie? Dopiero gdy pokazywano im nagranie tej drugiej osoby i słyszały komplementy od bliskich kobiet, płakały, bo ktoś pomógł im dostrzec ich zalety. To chyba prawda, że jesteśmy swoimi największymi krytykami. Jedną z najciekawszych obserwacji płynących z lektury raportu jest fakt, że największą presję, by zawsze wyglądać pięknie, nie wywierają na nas media ani bliscy, a my same (61% zgadza się z tym twierdzeniem, podczas gdy presję ze strony społeczeństwa odczuwa 17%, a ze strony partnera – 12%). WTF?! Dlaczego jesteśmy dla siebie takie surowe?
„W psychologii mówi się o takim zjawisku, jak internalizacja. Chodzi najogólniej rzecz biorąc o to, że w procesie rozwoju przyjmujemy narzucane z zewnątrz normy, wartości i oczekiwania jako własne. Dlatego jeśli stawiamy sobie tak wysoko poprzeczkę, to najprawdopodobniej stanowi to odzwierciedlenie wysokich oczekiwań, jakie mieli wobec nas rodzice czy inne istotne dla nas osoby. Uświadomienie sobie tego pomaga do pewnego stopnia się wyluzować, ale szczerze mówiąc, bardzo trudno uciszyć tego swojego wewnętrznego krytyka” – komentuje psycholożka. Na dodatek eksperci ostrzegają, że krytykowanie własnego wyglądu to jeden z tematów, który rozprzestrzenia się wśród kobiet niczym wirus.
Gdy mówisz: „Ale jestem gruba”, Twoja przyjaciółka czuje się niejako w obowiązku powiedzieć: „Nie, to ja jestem gruba. Widziałaś moje boczki?”. Potem zaczyna się licytacja na najgorsze i najgrubsze części ciała. Niestety, często kobiety, które wcale nie czują się źle w swoim ciele, zostają wciągnięte w to błędne koło i bez powodu zaczynają czuć się gorzej. Jakieś pozytywy? „Warto zwrócić uwagę na dane, z których wynika, że tylko 12% z nas odczuwa presję ze strony partnerów – to chyba dowodzi, że w większości przypadków mamy dobre związki, w których partner nas akceptuje bezwarunkowo” – mówi ekspertka.
SPRAWDŹ: Nierówności płci w sporcie - dlaczego kobiety mają gorzej?
Komentarze