Śmieje się, że ludzie zaczynają ją traktować jak prawdziwą ekspertkę od intymności. Częściej niż o role pytają o seks. „Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo ludzie potrzebują rozmawiać o seksie, mimo że się wstydzą i nie wiedzą, jakich słów użyć, oraz dlatego, że są tak mocno spragnieni bliskości” – mówi Magda Boczarska, która wcieliła się w postać Michaliny Wisłockiej. Zagrała legendarną seksuolożkę PRL-u, której dzieło życia – „Sztuka kochania” było w każdym polskim domu.
Zaczęła ćwiczyć, bo musiała zagrać komandoskę. Odtąd wie, że sport, to miłość na całe życie.
„Wydawało mi się, że sporo wiem o seksie, że czasy, w których żyjemy, są odważniejsze i pewne tematy mamy już za sobą, a jednak i ja poczułam się w wielu momentach mocno zawstydzona, wertując kartki »Sztuki kochania «”. Bo 40 lat temu – jak mówi – Michalina miała odwagę powiedzieć głośno, że każda kobieta ma prawo do orgazmu i że o seksie trzeba rozmawiać. Z partnerem, z bliskimi. I nie tylko wtedy, gdy zgaśnie światło w sypialni.
Zobacz, jak wyglądały kulisy sesji okładkowej z Magdaleną Boczarską [wideo].
Na planie filmowym rozmawiali dużo o nagości i scenach łóżkowych. Zastanawiali się, jak je zagrać najwiarygodniej, jak ma padać światło, którą część ciała pokazać. Zadawali pytania, jak seksualnie komunikować się z filmowym partnerem i okazywać mu to, co zarezerwowane na najczulsze zbliżenia z ukochaną osobą. Jak przekuć w rolę język, który jest naszym najbardziej intymnym sposobem komunikacji. „To nie tzw. sceny rozbierane były trudne. Zagranie emocji i obnażanie się wewnętrzne było znacznie trudniejsze” – mówi Magda. Dlatego podkreśla: „Każda moja rola to mój aktorski triathlon, ale »Sztuka kochania«, to był prawdziwy Ironman”.