W Polsce co druga nastolatka nie jest zadowolona z własnego ciała. To nie tylko problem młodych dziewczyn - w ciągu ostatnich 10 lat liczba kobiet po 35. roku życia, u których wykryto dysfunkcje odżywiania, wzrosła aż o 42%. W tej chwili 22% z nas jest na jakiejś diecie. Mimo rozwijającego się ruchu ciałopozytywności (który, niestety, często bywa mylony z folgowaniem zachciankom), jesteśmy coraz bardziej krytyczne wobec własnego odbicia w lustrze. No właśnie, nasze ciała mają przede wszystkim dobrze wyglądać, a dopiero potem dobrze funkcjonować. Nie wsłuchujemy się w ich potrzeby, lecz katujemy je restrykcyjnymi dietami lub zaśmiecamy nic niewartym, przetworzonym jedzeniem. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.
Po pierwsze, obowiązujący kanon piękna – zadbana kobieta to ciągle szczupła kobieta. Po drugie, panoszący się w mediach, zwłaszcza społecznościowych, wyidealizowany obraz świata – tam wszyscy jesteśmy piękni i kłujemy swoim wyglądem innych w oczy. Po trzecie, chaos informacyjny – raz gluten jest dobry, innym razem nie, raz nabiał zabija, innym razem leczy. Po czwarte w końcu, jedzenie straciło swoje pierwotne znaczenie – już nie spełnia funkcji odżywczej, tylko kompensacyjną. Jedzenie to najprostszy sposób sprawienia sobie przyjemności. To plaster na troski i niepowodzenia.
Wiem o czym mówię, bo sama jako nastolatka cierpiałam na zaburzenia odżywiania. Klasyczny przypadek: ambitna, zakompleksiona dziewczyna i wymagająca, nieokazująca czułości matka. Dwa razy przytyłam i schudłam po 20 kilogramów. Uporanie się z tym problemem i odbudowa relacji z mamą zajęło mi kilka lat, ale dzisiaj wiem, że jest to możliwe. Można kochać jedzenie i nie myśleć o nim jak o grzechu. Trzeba nauczyć się reguł zdrowej diety. Warto nauczyć się gotować. I trzeba zrozumieć swój problem, ten wewnętrzny konflikt, który każe szukać ucieczki w jedzeniu lub jego odrzuceniu. Polecam nasz raport o zaburzeniach odżywiania i zapraszam do dietetycznych rubryk, gdzie staramy się pokazywać, jak zdrowo się odżywiać, nie odchudzać.
Redaktor naczelna Women's Health
Aneta Martynów