Kate Hudson i jej recepta na szczęście

Kate Hudson jest żywym dowodem na to, że płaski brzuch i zgrabną pupę można zbudować bez obsesji na punkcie siłowni i zdrowego odżywiania. Jak wygląda codzienny trening gwiazdy? Za co Kate tak kocha sport? Poznaj sekrety życia aktorki i jej receptę na szczęście.

Kate Hudson fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Nad Londynem wiszą ciężkie, szare chmury, a ulice są wprost najeżone parasolami chroniącymi szybko przemykających przechodniów przed ulewnym deszczem. W taki dzień radosny wyraz twarzy to w stolicy Anglii wybitnie deficytowy towar, a jego głównym dostawcą wydaje się Kate Hudson, która właśnie wpadła na naszą sesję zdjęciową.

Rozdając na prawo i lewo uśmiechy oraz powitania, gwiazda wniosła do studia dawkę energii równą wybuchowi Supernowej. W wejściu smoka nie przeszkodził jej nawet dziwacznie zawinięty na głowie turban („Właśnie umyłam włosy”). Jej zaraźliwy entuzjazm wydaje się być niewyczerpany, choć aktorka przyznaje, że co jakiś czas potrzebuje zewnętrznego zastrzyku mocy („Po prostu uwielbiam kawę”).

Zasilający ją stos atomowy został zakodowany w genach dzięki mamie, słynnej aktorce Goldie Hawn. Swoje zrobił też przybrany ojciec, wychowujący ją od 3. roku życia aktor Kurt Russell. Sama Kate Hudson przypisuje swoją aurę głównie prawie codziennym treningom. „Wszyscy skupiają się na ich widocznych gołym okiem efektach” - mówi o płaskim i mocnym brzuchu (jej jest wprost wzorcowy. Jeśli marzysz o podobnym efekcie, wypróbuj nasze TOP 8 ćwiczeń na płaski brzuch) oraz jędrnej pupie (pośladki aktorki są naprawdę godne pozazdroszczenia. Wymodeluj podobne realizując nasz trening na pośladki i nogi).

„Dla mnie jednak głównym motywatorem jest to, jak trening zmienia mózg. Dzięki niemu zaczynamy myśleć jaśniej, mamy więcej energii, poprawia się pamięć. Dzięki aktywności fizycznej stajemy się nawet bardziej elokwentni, ponieważ coraz sprawniejszy mózg podsuwa nam lepsze sformułowania”.

No dobrze, ale jak Kate znajduje czas na codzienne ćwiczenia? Przecież dopiero co skończyła kręcić komedię „Rock the Kasbah”, w której tworzy duet z samym Billem Murrayem (premiera w październiku), a w poprzednim roku na ekrany kin weszły aż trzy filmy z jej udziałem. Do tego zaczyna coraz mocniej flirtować ze światem mody.

Zaprojektowała kolekcję eleganckich małych czarnych (wygląda w nich świetnie!) dla marki Ann Taylor, a do tego jest współzałożycielką sportowej marki Fabletics i jest w nią bardzo mocno zaangażowana. Nie tylko tworzy ubrania i występuje w nich w reklamowych sesjach zdjęciowych.

Zajmuje się nawet takimi szczegółami, jak pisanie związanego z nią bloga. Już to wystarczyłoby na dwa mocno przeładowane etaty, a przecież jest jeszcze (a może przede wszystkim) mamą 4-letniego Binga i 11-letniego Rydera. Kate odpowiada, że udaje jej się do tego intensywnego rozkładu jazdy wpleść trening tylko dlatego, że ćwiczy praktycznie wszędzie i w każdy możliwy sposób. Kiedy jest w domu, stawia na ulubione pilates.

„Te ćwiczenia bazują na mocnym korpusie i angażują praktycznie całe ciało, od pupy po tricepsy. Pozwalają sięgnąć głębokich mięśni brzucha, czego nie da się osiągnąć zwykłymi brzuszkami” – mówi.

Kate Hudson fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Co jakiś czas robi sobie przerwę, bo ileż można robić to samo, albo po prostu na ćwiczenia nie pozwala zbyt napięty harmonogram, ale zawsze do nich wraca. „Pilates to dla mnie podstawa” – zapewnia.

Mówi, że w szukaniu codziennych patentów na ruch najważniejsza jest kreatywność. „Uwielbiam ćwiczyć z moimi dziećmi. Bing waży dobrze ponad 16 kg, więc już samo noszenie go przez kilka godzin w nosidełku daje niezły wycisk. Z kolei z Ryderem ćwiczę kickboxing. Biorę go też na plecy i robię sprinty oraz przysiady, choć staje się już na to nieco za ciężki. Poćwiczymy razem jeszcze pewnie jakiś czas, a potem zastąpi go Bing.

Czasami w zabawie chwytam go pod ramię oraz biodro i wyciskam jak sztangę. Nie jest to oczywiście poważny trening, ale wystarczy podnieść go z pięć razy, żeby solidnie się zmęczyć. Chłopcy kochają te nasze igraszki” - mówi Hudson. Kolejne narzędzia w jej fitnessowym arsenale to treningi na DVD, które świetnie sprawdzają się w podróży, a Hudson przecież bardzo często bywa poza domem.

Do jej ulubionych zestawów należy Brazil Butt Lift („Mnóstwo wykroków, nieźle daje w kość”.) oraz Insanity, reklamowany jako najcięższy trening na DVD.

Detoks bez przesady

Kate nigdy nie może dotrwać do końca oczyszczających kuracji sokowych, które są teraz tak bardzo modne. „To po prostu nie jest dla mnie, ja za bardzo lubię jeść” - tłumaczy. Kiedy chce oczyścić organizm, na miesiąc wyrzuca z jadłospisu cukier, gluten i czerwone mięso.

Stara się wtedy być jak najbliżej swojego idealnego menu, w którym jest dużo ryżu, wszelkiego rodzaju warzyw, zwłaszcza strączkowych, sałat, ryb (wybiera głównie te, w których ewentualna zawartość rtęci jest najniższa, np. śledzie, makrele czy sardynki), niektórych orzechów i owoców leśnych.

Przepisy często bierze z książek kucharskich swojej przyjaciółki Gwyneth Paltrow. Hudson uwielbia siedzieć u niej w kuchni, obserwować, jak opracowuje nowe kombinacje i na bieżąco podjadać wszystko, co stworzy. Kate dodaje, że dieta eliminacyjna nie jest łatwa.

„Całe to zdrowe jedzenie jest do wytrzymania, ponieważ nie wyklucza drinków. Na szczęście wieczorem mogę napić się tequili, niektórych rodzajów wódki bez glutenu czy martini”.

Kate Hudson fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Żyj naprawdę, nie wirtualnie

Kate Hudson nie ma profilu na Twitterze. „Wydaje mi się, że kiepsko bym go prowadziła. Najpierw przez tydzień systematycznie dodawałabym wpisy, a potem przez miesiąc o tym zapominała. To raczej nie dla mnie. Za to cieplej myślę o Instagramie, bo dzielenie się zdjęciami daje więcej frajdy” - mówi aktorka. 

Generalnie jednak nie przepada za mediami społecznościowymi, ponieważ powodują, że we współczesnym świecie brakuje intymności.

„Rozumiem, dlaczego przyciągają ludzi, bo sama czuję podobnie. Jednak kiedy jestem z kimś sam na sam i patrzę mu w oczy, dokonuję świadomego wyboru i zawsze odkładam telefon. Nie chcę, żeby między nami pojawiło się jakieś urządzenie i nas rozpraszało”.

Kate Hudson fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Otaczaj się ludźmi, których podziwiasz

Aktorka ponad wszystko ceni w ludziach autentyczność. „Weźmy Zooey Deschanel. Chodziłyśmy razem do liceum i ona w ogóle się od tego czasu nie zmieniła. Zawsze chodziła w tych swoich pięknych sukienkach z lat pięćdziesiątych. Uwielbiam kobiety, które nie zwracają najmniejszej uwagi na to, co inni o nich myślą i po prostu robią to, co lubią”.

Hudson bardzo ceni też Amy Adams, Kate Moss i Rooney Marę. Kiedy rozmawiamy o mężczyznach w Hollywood, od razu wspomina o Jeremym Rennerze.

„Jest bardzo autentyczny, nie ma w nim ani grama hipokryzji”. Z kolei o Jamesie Franco, swoim partnerze z filmu „Dobrzy ludzie”, mówi tak: „Nigdy nie spotkałam kogoś tak zapracowanego, jak on. Już samo patrzenie na jego kalendarz zajęć w pewne dni sprawiało, że byłam zmęczona. Jest w tym coś inspirującego. Wiele z tego, co robił, motywowało mnie, żeby też tego spróbować. Imponuje mi jego niezależność i przekonanie, że nie musi stosować się do zewnętrznych zasad. Po prostu robi to, co lubi. To jeden z tych ludzi, którzy zamiast wysłuchiwać zwierzeń, od razu mówią: »Nie gadaj o tym, tylko zrób to«. Dobrze jest mieć kogoś takiego koło siebie”.

Kate Hudson fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Noś ubrania, które lubisz

Jest jedna modowa zasada, której Hudson hołduje. „W ubraniach muszę czuć się swobodnie. Wiele kobiet chodzi w niewygodnych rzeczach, ale ja, jeśli coś mnie gdzieś uwiera, po prostu nie będę tego nosić” - tłumaczy.

Być może dlatego często skłania się do legginsów w panterkę, koszulek i topów z odkrytymi ramionami. Wszystkie są stylowe, oraz komfortowe i – nie ma w tym chyba niespodzianki – w różnych odmianach występują w ofercie jej marki Fabletics.

„Właśnie takie rzeczy noszę na co dzień jako mama. Potrzebuję ich, bo chociaż uwielbiam trenować, czasami ciężko mi się zebrać w sobie i zacząć. Kobiety powinny się do tego nawzajem inspirować, ale przydają się też ciuchy, w których po prostu dobrze się czujesz. To pierwszy krok do tego, żeby ruszyć się na siłownię” - wyjaśnia Hudson.

WH 09/2015

REKLAMA