Na planie najnowszego sezonu „Czasu honoru” przez wiele godzin i w 30-stopniowym upale biegała w ciężkim mundurze, z karabinem na ramieniu. Do tytułowej roli w niemieckiej produkcji „Agnieszka” trenowała krav magę. W serialu „To nie koniec świata” jako trenerka piłki nożnej musiała zmierzyć się z tą raczej męską dyscypliną, a w „Usta usta” jako instruktorka fitness codziennie spędzała czas w siłowni.
Sport i fizyczna forma u Karoliny Gorczycy nie sprowadzają się jednak tylko do ról. To jej sposób na dobrą energię w życiu, porządek w głowie i motor do tego, by chciało się więcej. Na triathlon poświęcała kilka godzin każdego dnia przez 9 miesięcy, nie zaniedbując przy tym reszty życia. Bo – jak mówi – są rzeczy trudne, ale nie niemożliwe.
Od zawsze czuła, że jest wulkanem energii i szukała sposobów, by znaleźć jej ujście. W Biłgoraju, skąd pochodzi, nie było zbyt wielu możliwości, dlatego szukała ich na własną rękę. Gdy miała 6 lat, znalazła zespół tańca współczesnego, w którym tańczyła kolejnych 6 lat. Gdy była starsza, razem z kumplem wsiadała na rower i jeździła po Roztoczu, robiąc czasem nawet 50 km.
Codziennie biegała też po kilka kilometrów wokół stadionu, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, na której mieszkała. „Uciekałam w sport i w pewnym momencie stał się on moją organiczną potrzebą” – przyznaje aktorka.
Trochę czasu zajęło jej jednak znalezienie swojej dyscypliny. Joga wkręciła ją do tego stopnia, że nawet postanowiła zrobić papiery na instruktorkę. Z czasem odkryła jednak, że przeszkadza jej związana z tym filozofia. Po treningach krav magi i boksu uznała, że dyscyplina nie może mieć żadnych, nawet najmniejszych oznak przemocy. „Mnie chodzi o to, by walczyć ze sobą, a nie z innymi” – mówi.
Stąd wie, że potrzebuje sportu bez agresji i bez ideologii. „Wysiłek fizyczny musi być czysty. Tylko wtedy znajduję w nim swoją ciszę, rytm i czas na medytację. Triathlon jest ekstremalny, ale to praca nie tylko nad ciałem”.