„Jenny z sąsiedztwa” skończyła 50 lat, a wygląda i czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Jest bizneswoman i mamą bliźniąt, tańczy, śpiewa, ma własną markę ubrań i perfum, gra w filmach i produkuje je. Za nic ma komentarze, że jeśli ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego – niezmiennie od ćwierć wieku osiąga kolejne sukcesy w show-biznesie. OK, ma na koncie więcej nominacji do Złotych Malin niż Złotych Globów, ale wciąż na jej filmy świat czeka z podnieceniem (określenie nieprzypadkowe, bo w najnowszej produkcji wciela się w rolę striptizerki). Ale naszych serc nie podbiła jakąś rolą filmową czy płytą, a tym, że dzięki niej określenie „duży tyłek” nabrało pozytywnego znaczenia, a kobiety ruszyły na siłownie po kształtne pośladki, a nie rozmiar S.
To ona pokazała, że krągła pupa nie ma nic wspólnego z nadwagą czy sztucznymi implantami. Regularne treningi sprawiają, że Jennifer wciąż jest królową legginsów, a w odsłaniającej wszystko replice sukienki wygląda lepiej niż 19 lat temu. Zazdrość nas zżera, a nie nienawidzimy jej tylko dlatego, że zdradza nam, jak to robi.
WH: Dużo się ostatnio mówi o tym, jak pięknie wyglądasz i jak sprawna jesteś.
J.L.: Dziękuję. Ciężkie treningi weszły mi w nawyk przez ostatnie lata, kiedy przygotowuję się do serii show w Vegas, podczas których trzeba dawać z siebie wszystko.
WH: Ostatnio sporo mówiłaś, że czujesz się silniejsza i na nowo odkryłaś, dokąd dążysz w życiu. Czego się o sobie dowiedziałaś?
J.L.: Mój Boże, tak wielu rzeczy! Wciąż się siebie uczę i staram się rozwijać. Jednak myślę, że najważniejsze, czego się nauczyłam, to przede wszystkim kochać siebie.
WH: Co jest w Tobie innego dziś, czego nie było lata wcześniej?
J.L.: Czuję się pewniej i nauczyłam się czuć ze sobą dobrze. To był dla mnie duży krok. Nie potrzebuję niczyjej aprobaty, żeby być szczęśliwa. Nigdy też nie czułam się lepiej ze swoim ciałem czy wyglądem niż teraz, po czterdziestce. Nie tęsknię za przeszłością ani nie chciałabym znów mieć 20 lat. Może to jest sekret poczucia wolności i szczęścia, gdy się starzejemy.
Komentarze