Jasna strona social mediów – jak z nich korzystać, by czerpać korzyści

Czy da się zażywać media społecznościowe w zdrowych dawkach? Teoretycznie tak, choć w praktyce może się to okazać zadaniem ponad siły. Mimo to warto podjąć wyzwanie, bo sociale mają przecież jasne strony, a poza tym stanowią integralną część naszego życia, z której nie da się ot tak zrezygnować.

social media fot. shutterstock.com

Media społecznościowe to narzędzie, bez którego we współczesnym świecie nie sposób egzystować. Jasne, można nie mieć żadnego konta i żyć, ale skazujemy się tym samym na częściowe wykluczenie cyfrowe, ponieważ większość naszych znajomych, współpracowników czy wykładowców prowadzi aktywne życie w social mediach. Jak czytamy w raporcie Digital in Poland, z internetu w Polsce korzysta 85% populacji, a 69% Polaków to aktywni użytkownicy mediów społecznościowych. To na Facebooku dowiadujemy się o warsztatach jogi organizowanych w naszym mieście, na LinkedInie tworzymy swoje cyfrowe CV, na Twitterze podglądamy, co wypisują politycy, a na Instagramie przeglądamy inspirujące fotki i uczestniczymy w treningach na żywo.

Według ekspertów zajmujących się nowymi technologiami do świata cyfrowego będziemy przenosić coraz większą część naszego życia, na co liczą najwięksi gracze technologiczni, m.in. Mark Zuckerberg, właściciel spółki, do której należy nie tylko Facebook, ale i Instagram, WhatsApp oraz producent gogli VR Oculus. „Rebranding Facebooka do Meta to nie tylko ucieczka od złej prasy, jaka ciążyła nad firmą Zuckerberga, ale i zapowiedź rozwoju nowego uniwersum, które za pomocą rozszerzonej wirtualnej rzeczywistości ma dawać użytkownikom bardziej realne odczucia niż zapewniają to dotychczasowe technologie. Być może za kilka lat każdy z nas będzie miał swojego awatara i będzie mógł np. udać się po konsultację lekarską do cyfrowej przychodni” – mówi dr Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawczyni z Uniwersytetu SWPS i WWSH. Rozwój technologii oznacza więc, że w sieci będziemy spędzać jeszcze więcej czasu, a przecież już dziś świat cyfrowy pożera nam ogromną część dnia, z czego aż 2 godziny spędzamy w samych mediach społecznościowych. Nic dziwnego, że tak intensywna obecność w społecznościówkach wywiera ogromny wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Opublikowano liczne badania wskazujące na połączenie między użytkowaniem social mediów a wzrostem poczucia lęku, ryzyka depresji czy zaburzeń odżywiania. Dodajmy do tego problemy ze snem, spadek koncentracji i czynniki czysto fizyczne, jak urazy kciuków i nadgarstków, zespół suchego oka oraz bóle kręgosłupa, a i tak nie wyczerpiemy tematu.

Presja nie ma płci

W Polsce mamy już 8,8 mln użytkowników Instagrama, z czego większość, bo 58%, stanowią kobiety. „Chociaż negatywny wpływ social mediów dotyka każdego niezależnie od płci czy wieku, to niektóre badania sugerują np., że reklamy w mediach społecznościowych mogą mieć większy wpływ na kobiety, bo to one częściej są użytkowniczkami serwisów bazujących na obrazach, takich jak np. Instagram czy Pinterest, a to może mieć zdecydowane przełożenie także na negatywne skutki” – komentuje Paulina Danielak, psycholożka i psychoterapeutka. Nie oznacza to bynajmniej, że facetów nie dotyka negatywny wpływ mediów społecznościowych, ale faktem jest, że z powodu zakorzenionych w kulturze stereotypów w świecie cyfrowym kobiety funkcjonują wciąż nieco inaczej niż faceci. „Kultura patriarchalna, w jakiej żyjemy, sprawiła, że nawet dziś w potocznym odbiorze kobiety raczej są przypisywane do sfery prywatnej, czyli domu, a mężczyźni do sfery życia publicznego. To oczywiście się zmienia, ale możemy z łatwością zaobserwować, że to kobiety częściej prowadzą profile związane z domem i dziećmi, a mężczyźni te »profesjonalne«, związane z ich hobby czy karierą” – mówi  dr Bulaszewska. Może się więc okazać, że śledzimy np. jedynie profile modowe lub parentingowe prowadzone tylko przez kobiety, a na feedzie wśród propozycji widzimy dziesiątki podobnych kont i nie mamy nawet możliwości zauważenia tych prowadzonych przez mężczyzn. Warto mieć świadomość, że za tym dosyć monotonnym zalewem treści stoją algorytmy, które podsuwają nam bardzo zbliżone do już polubionych przez nas treści, tym samym zamykając nas w tzw. bańce filtrującej.

Z jednej strony bańki zaburzają nam prawdziwy obraz cyfrowego świata, bo wybierają dla nas treści, które teoretycznie powinny się nam spodobać, jednocześnie ukrywając przed nami te, które według algorytmu raczej nie przypadną nam do gustu. Poza tym, że zawęża nam to wybór, to w szerszej perspektywie może zaburzać też prawdziwy obraz świata. Przykład? Pozostając przy Instagramie: gdy Ty dołujesz się, oglądając kolejne profile szczupłych, pięknych i wiecznie szczęśliwych kobiet, poprzeplatane zdjęciami pysznych deserów i filmikami z pokazów mody, Twoja koleżanka przegląda konta promujące ciałopozytywność i normalizujące problemy psychiczne, których Tobie algorytm nawet nie podsunie. Żadna z baniek nie pokazuje w pełni tego, jak wygląda świat, ale pierwsza bańka wpędza Cię w kompleksy, a druga może stanowić narzędzie wsparcia. „Współcześnie ścierają się dwa poglądy dotyczące tego, jak nasz wirtualny świat powinien wyglądać. Część woli upiększony, wyidealizowany obraz, podczas gdy inni chcą promować rzeczywistość, co oznacza akceptację swoich ułomności, a to nie jest wcale takie łatwe. Na szczęście w internecie jest coraz więcej profili, które normalizują to, na co w cukierkowym świecie nie ma miejsca. Dobrym przykładem może być profil Kasi Nosowskiej, która pokazuje się bez makijażu i w zabawny sposób potrafi wypunktować wszechobecną w sieci sztuczność. Jednocześnie nie odbiera jej to pozycji gwiazdy muzyki, podziwianej przez przedstawicieli różnych pokoleń” – opowiada dr Bulaszewska. Niestety, na razie wyeliminowanie cukierkowego świata nie jest łatwe. Dobrym posunięciem byłoby wymuszenie na użytkownikach i twórcach wprowadzenia czytelnych oznaczeń, informujących, które treści poddane zostały ingerencji cyfrowej. Takie regulacje są w USA, ale na razie nie słychać, by UE planowała podobne rozwiązania. Co nam pozostaje? Edukacja oraz znalezienie w sobie odwagi, by samemu nie upiększać swoich mediów.

 

social media fot. shutterstock.com

Wiedza to potęga

Raz na jakiś czas warto zrobić przegląd swoich kont i odlajkować te, które w jakiś sposób oddziałują na nas negatywnie. I nie ma tu złotej recepty, bo u jednych profil supermodelki i jej zdjęcia z luksusowych wakacji mogą wzbudzać kompleksy, a u drugich stanowić źródło motywacji i dobrego humoru. A może warto zrezygnować ze śledzenia kont modowych, które wywołują w nas chęć zakupu kolejnych ubrań, których nadmiar i tak mamy już w szafie, i zaobserwować jeden z profili zajmujących się edukacją ekologiczną? Wtedy media społecznościowe dadzą nam to, co powinno stanowić ich najmocniejszą stronę – wiedzę, inspirację, motywację. Jednym z najbardziej zauważalnych trendów w mediach społecznościowych jest powstawanie coraz większej liczby kont edukacyjnych prowadzonych przez specjalistów w danej dziedzinie, którzy za darmo dzielą się wiedzą ze swoimi obserwatorami. „Właściwie wraz z narodzeniem się mediów społecznościowych uzyskaliśmy dostęp do wiedzy z praktycznie każdej dziedziny. Początkowo królowały konta poświęcone diecie i aktywnemu stylowi życia, makijażowi i modzie. Ostatnio jednak coraz popularniejsze stają się konta proekologiczne, którym początek dała Greta Thunberg” – mówi dr Bulaszewska. Ale na tym nie koniec, bo w społecznościówkach znajdziemy także konta m.in. zajmujące się edukacją seksualną, oferujące darmowe lekcje jogi, wspólne medytacje czy tutoriale rysunkowe... Z racji formy, jaką rządzą się sociale, wiedza ta serwowana jest w sposób przystępny, atrakcyjny i skrótowy bez zarzucania nas nadmiarem treści.

Pomoc psychologiczna

„Kolejnym wspierającym aspektem social mediów są konta normalizujące różne trudności. Możemy oglądać zmagania innej kobiety – która podobnie jak ja czy Ty przeżywa trudne chwile. To daje poczucie wsparcia i zrozumienia” – mówi psycholożka Paulina Danielak, która na swoim profilu na Instagramie @paulinadanielak.psycholog dzieli się wiedzą z zakresu psychosomatyki i psychologii. Ale ponieważ każdy kij ma dwa końce, tak i w tym przypadku możemy się natknąć na np. osoby podszywające się pod specjalistów i serwujące nam szkodliwe porady. Co więcej, popularność niekoniecznie idzie w parze z profesjonalizmem czy rzetelnością i sami musimy zweryfikować, czy profil, który obserwujemy, to wartościowe źródło wiedzy. Psycholożka ostrzega jeszcze przed samodiagnozowaniem się na podstawie informacji wyczytanych w internecie czy zawierzaniem w 100% sesjom online. „To wspaniale, że social media wypełnione są wiedzą psychologiczną, że dzięki tym platformom możemy czytać, psychoedukować się i rozwijać. Jeżeli zauważymy u siebie jakąś trudność, to porady dotyczące tego, gdzie szukać wsparcia, np. jak wybrać psychoterapeutkę, na co zwrócić uwagę przy wyborze, mogą być ogromnym wsparciem. Jednak sam Instagram czy Facebook nie jest miejscem, gdzie może być stawiana diagnoza na podstawie jednej (czy nawet kilku) wiadomości. Do tego potrzebny jest pogłębiony wywiad kliniczny w gabinecie specjalisty” – wyjaśnia ekspertka.

Czasoumilacze

Nie zapominajmy, że media społecznościowe dostarczają także rozrywki, czym również mogą poprawiać nam humor. „Platformy streamingowe bardzo dbają o treści, które publikują, czego przykładem mogą być np. dwa serialowe hity ostatniego roku z Apple TV+, czyli »The Morning Show« i »Ted Lasso«, które osobiście uwielbiam. Te seriale nie tylko obnażają rzeczywistość, ale też poprawiają nastrój. Obrazy te przedstawiają sytuacje i lęki, z którymi współcześni ludzie się mierzą, co pokazuje nam, widzom, że nie jesteśmy z naszymi problemami sami” – mówi dr Bulaszewska. Dodatkowo, nowe technologie ułatwiają nam codzienne funkcjonowanie, np. przez Messengera możemy skontaktować się z biurem obsługi klienta, zarezerwować stolik w restauracji czy umówić się na wizytę u fizjoterapeuty. Pandemia spowodowała również, że wiele instytucji kulturalnych otworzyło dostęp do swoich zasobów, dzięki czemu np. każdy mógł uczestniczyć online w Koncercie Noworocznym Filharmoników Wiedeńskich. Dodajmy do tego możliwość zawierania nowych znajomości czy utrzymywania kontaktu z bliskimi podczas lockdownów... Social media naprawdę mają wiele do zaoferowania.

Co za dużo...

Ile jednak by tych plusów nie było, warto pamiętać, że mechanizmy działania social mediów oddziałują na nas w podobny sposób, co narkotyki, dlatego bardzo łatwo przedawkować społecznościówki i się od nich uzależnić. Kiedy zaczyna się robić niebezpiecznie? „Warto się zatrzymać w momencie, gdy zauważymy, że przeglądanie mediów społecznościowych nam szkodzi, że jest ucieczką od czegoś, że przez to rezygnujemy z rzeczy ważnej, np. z czasu spędzonego z bliskimi – podpowiada Paulina Danielak. W takim przypadku specjalistka zaleca, by zwrócić uwagę na to, jak korzystamy z social mediów. Zadaj sobie następujące pytania: Czy robię to na „autopilocie”? Ile czasu spędzam na portalach? Co oglądam? Możesz prowadzić przez jakiś czas notatki lub skorzystać z dostępnych w telefonach i aplikacjach raportów aktywności w sieci. „Kolejnym krokiem będzie zauważenie tego, jak działają na Ciebie te treści. Zastanów się, jak się wtedy czujesz i czy chcesz się tak czuć? Czy chcesz taką ilość czasu spędzać na przeglądaniu treści? Co przez to tracisz? Odpowiedzi na te pytania pozwolą Ci zauważyć, czy powinnaś ograniczyć social media – radzi psychoterapeutka. – Następnie zadbaj o higienę konsumowania treści w mediach społecznościowych. Zrób porządki w kontach, które obserwujesz, ustal, ile czasu chcesz poświęcać na social media, oraz określ, w jakie inne działania możesz się zaangażować w pozostałym czasie”. Po takiej pogłębionej analizie może się okazać, że w zupełności wystarczy Ci dostęp tylko do jednego czy dwóch, a nie kilkunastu portali społecznościowych.

REKLAMA