Jeśli wpiszesz w Google Images frazę „troll internetowy”, to zobaczysz, jak wygląda to zjawisko w powszechnej wyobraźni. Otóż jest to obleśny facet po„50”,wbrzydkim swetrze, pochylony nad klawiaturą. Okazuje się jednak, że to mit. Połowa trolli internetowych to kobiety, które trollują inne kobiety.
Wydaje się, że termin „troll” ma prawie tyle samo lat, co internet. Kiedy ludzie odkryli, jakie możliwości swobodnego komunikowania się daje internet, natychmiast pojawiły się trolle, czyli osoby, które anonimowo próbowały zakłócać rozmowy online, celowo i złośliwie prowokując innych do reakcji. Dziś definicja została poszerzona o ludzi, którzy świadomie pastwią się nad innymi. Wymiennie nazywamy ich hejterami. Bardzo długo wydawało się wszystkim, że te działania w sieci mają płeć: ofiarami przeważnie są kobiety, a napastnikami mężczyźni. Któż inny mógłby stać za seksistowskimi, obraźliwymi, poniżającymi kobiety atakami? Współtwórca sieci, Tim Berners-Lee, w artykule opublikowanym w ramach swojej Web Foundation martwi się, że sieć nie jest przyjaznym miejscem dla kobiet. Badanie, przeprowadzone przez Web Foundation i World Association of Girl Guides and Girl Scouts, wykazało, że ponad połowa ankietowanych młodych kobiet doświadczyła przemocy w internecie – w tym molestowania seksualnego, wysyłania wiadomości z pogróżkami lub udostępniania prywatnych zdjęć bez zgody. Prawie 90% z nich uważa, że problem się nasila. Jednak w tych apelach o ucywilizowanie sieci pomija się jeden z najważniejszych aspektów, czyli to, że nie tylko mężczyźni trollują kobiety. To prawdopodobnie zaskoczy wielu, ponieważ społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do myślenia o kobietach jako agresorach. A jednak kobiety trolle mogą być jeszcze bardziej okrutne i perfidne niż trolle męskie. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: kobiety są nie tylko ofiarami, ale także sprawcami internetowego trollingu. Jest gorzej, niż myślicie (a może to właśnie przykład równości?), bo około połowy internetowych trolli stanowią kobiety. Dlaczego kobiety, zamiast się wspierać, toczą ze sobą walkę, tym trudniejszą do zatrzymania, że anonimową?
Internetowy hejt
Hejt w sieci przybiera takie rozmiary, że w 2021 roku powołano w brytyjskim parlamencie specjalną komisję ds. „kultury influencerskiej”. Przemawiając na przesłuchaniu komisji, blogerka lifestylowa Em Sheldon powiedziała, że „matki w średnim wieku” to grupa, która nieustannie atakuje ją w internecie, usiłując zrujnować jej życie. Amy Hart, influencerka i uczestniczka „Love Island”, na tym samym przesłuchaniu ujawniła, że codziennie jest zalewana nienawistnymi komentarzami mówiącymi o tym, jaka jest okropna, brzydka i jak jej wszyscy nie cierpią. Zgodziła się z poprzedniczką, że z pewnością co najmniej połowa tych osób to kobiety. Nie oznacza to, że trollice ujawniły się dopiero w ciągu ostatniego roku lub dwóch. W badaniu z roku 2016 r, dotyczącym tweetów wysyłanych w ciągu 23 dni, think tank Demos ujawnił, że połowa z 213 000 agresywnych tweetów, zawierających słowa „dziwka” i „suka”, została wysłana przez kobiety. Jednak, chociaż konkretne dane pozostają skąpe, wiele osób uważa, że liczba kobiet hejtujących inne kobiety w internecie jeszcze wzrosła od początku pandemii COVID-19, szczególnie podczas lockdownów.
Troll na kozetce
Dlaczego kobieta, która w bezpośrednim kontakcie może być nawet sympatyczna, w sieci zamienia się w trolla? Specjaliści zwracają uwagę, że kobiety bywają mistrzyniami biernej agresji. Skąd to się bierze? Otóż od wieków kobiety są wychowywane tak, aby nie okazywać otwarcie swojej złości, nie mówiąc już o agresji. Agresja jest jednak częścią ludzkiej natury bez względu na płeć i nie można jej wyeliminować. Wszyscy mamy ją w sobie w mniejszym lub większym stopniu. Dlatego kobiety nauczyły się wyrażać ją w inny sposób. Jest o wiele mniej prawdopodobne, że kobieta wda się w bójkę, niż że zacznie używać takich metod, jak wykluczanie społeczne, zniewagi słowne albo plotka (zwana dzisiaj czarnym PR). Sieć jest idealnym miejscem do tego, zwłaszcza dzięki możliwości ukrycia się pod zmienionym nazwiskiem. Ale nie przesadzajmy i bądźmy tu ściśli: z faktu, że połowa trolli jest płci żeńskiej, nie wynika, że połowa kobiet to trolle. Trolle to stosunkowo nieliczny procent internautów, dlatego bardzo niewiele kobiet skłania się do takich praktyk. Chęć nękania innych może lepiej wyjaśnić psychologia różnic indywidualnych. Naukowcy znają trzy cechy osobowości, zwane mroczną triadą, które leżą u podstaw predyspozycji jednostki do podłych zachowań. To narcyzm, psychopatia i makiawelizm (skłonność do manipulowania ludźmi dla osobistych korzyści). Jednak zgodnie z badaniem, opublikowanym w zeszłym roku w czasopiśmie „Social Media & Society”, samo posiadanie tych cech też jeszcze nie determinuje tego, że ktoś zacznie buszować w internecie, siejąc zniszczenie. „Do tej mrocznej triady musi dołączyć jeszcze jeden element, a mianowicie czerpa- nie radości z obserwowania cierpienia innych” – mówi współautorka badania Pamela Brubaker, profesor komunikacji na Uniwersytecie Brighama Younga w USA. Badania prof. Brubaker wykazały niewielkie różnice w postawach ze względu na płeć. Czy jednak trolle zawsze wiedzą o tym, że są trollami? Czy można skrzywdzić innych w sieci, nie zdając sobie sprawy, że wyrządzamy krzywdę? Emily Pronin, profesor psychologii z Uniwersytetu Princeton, ukuła termin „ślepy punkt uprzedzenia”, aby odnieść się do zjawiska, w którym możemy łatwo rozpoznać uprzedzenia i myślenie stereotypami u innych, ale trudniej nam je dostrzec u siebie. Uważamy na ogół, że to inni są szkodnikami internetu, a to, co my robimy, to po prostu dzielenie się opiniami. Badania Brubaker wskazują również na zjawisko „cichego trolla”, czyli osoby, które nie angażując się aktywnie w trolling, uwielbiają kibicować takim wątkom w mediach społecznościowych. Jak podkreślono w podsumowaniu badania: „Ci obserwatorzy trollingu, którzy nie interweniują, nie są uważani za hejterów tylko dlatego, że się nie angażują. Oni/one raczej potajemnie lubią oglądać ten teatr nienawiści”.
Hej jako sposób na stres
Wspominaliśmy wcześniej o cechach typowych hejterek, ale środowisko zewnętrzne też może odgrywać pewną rolę. Beata (imię oczywiście zmienione, ale na potrzeby chwili pożyczam jej swoje), kobieta po trzydziestce, zaczęła publikować posty na forach plotkarskich takich portali, jak Pudelek, kiedy przebywała na kwarantannie podczas pierwszej fali koronawirusa. „Zaczęłam się udzielać, bo byłam sfrustrowana, znudzona, samotna i miałam nadmiar wolnego czasu” – opisuje nam w e-mailu. Beata czytała – i komentowała – leżąc późno w nocy w łóżku i usiłując zasnąć. W ostatnich latach definicja trollingu została poszerzona o osoby, które publikują na forach plotkarskich portali internetowych posty na temat celebrytów. Beata jednak twierdzi, że publikowanie komentarzy na forum różni się od wysyłania nieprzyjemnych wiadomości bezpośrednio do celebrytów lub komentowania pod ich postami na Instagramie. „Dla mnie to takie samo rozładowanie emocji, jak w sytuacji, gdy szef wkurzy mnie w pracy. Nie idę do niego bezpośrednio, nie wysyłam mejli, tylko plotkuję na jego temat z koleżankami i kolegami. Czy nie robią tak wszyscy?”. Beata nie uważa się za trolla czy hejterkę. Sądzi, że jej krytyczne uwagi są uzasadnione, bo szczególną złość wzbudza w niej promowanie szkodliwych zachowań przez celebrytów albo nachalnie wciskana reklama. Brooke Erin Duffy, profesor ds. komunikacji na Cornell University w USA, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. Te miejsca w sieci, w których jest przyzwolenie na swobodny hejt, zapewniają trollom miłe poczucie przynależności do pewnej wspólnoty. Sama Beata mówi, że lubi nawiązywać kontakty z osobami o podobnych poglądach. Nie jestem pewna, czy można nazwać „poglądami” niechęć do jakichś celebrytów, ale nie da się zaprzeczyć, że wspólne negatywne emocje niesłychanie łączą ludzi. Zwłaszcza takich, którzy zmagają się z nudą, samotnością lub stresem w domu i we własnym życiu.
SPRAWDŹ: Krytycyzm - skąd się to bierze?