Wiesz, że nie powinnaś tego robić. Masz pełną świadomość, że jest to głupie albo nieakceptowane w Twoim kręgu społecznym, truje albo tuczy, a może jest sprzeczne z Twoim systemem wartości. Ale robisz to i sprawia Ci to niesłychaną frajdę. Tak – to właśnie są te grzeszne przyjemności, którym oddajemy się w ukryciu. Dlaczego cieszą nas niejednokrotnie bardziej niż różne inne rzeczy, które możemy robić oficjalnie, a nawet chwalić się nimi w mediach społecznościowych?
Społeczeństwa stają się coraz mniej religijne, ale najwyraźniej poczucie winy i wyrzuty sumienia – terminy niegdyś przynależne religii – trzymają się mocno. Dzieje się tak, bo są zakorzenione w naszej psychice od niepamiętnych czasów i pojawiają się wtedy, gdy przekraczamy reguły wyznaczone przez naszą społeczność. Grzeszne przyjemności mogą dotyczyć wszystkiego. Dla jednych to będzie oglądanie „Królowych życia”, dla drugich duży pojemnik lodów Słony Karmel – zjedzonych w pojedynkę. Grzesznymi przyjemnościami, których się wstydzimy, może być namiętne granie w „Candy Saga”, samotne popijanie wina wieczorami, masturbowanie się przy oglądaniu pornografii, spanie do późna w weekendy, trollowanie w mediach społecznościowych, internetowe stalkowanie byłego chłopaka albo jego nowej dziewczyny, czytanie plotkarskich portali, słuchanie podcastów o krwawych zbrodniach i seryjnych mordercach, umawianie się z nieznajomymi na seks, perwersyjne zabawy seksualne, namiętne kupowanie niepotrzebnych rzeczy w sieci, hazard, drobne kradzieże w sklepach, oglądanie głupich seriali. Jednym słowem wszystko: od niewinnych przyjemności do poważnych wykroczeń. Łączy je jedno: raczej nie opowiadasz o tym wszystkim dookoła.
Co jest dla nas dobre?
Według dawnych wyobra- żeń na jednym ramieniu człowieka siedzi aniołek, a na drugim diabełek. Podczas gdy aniołek radzi: „Zjedz trochę jarmużu zamiast czipsów”, „Segreguj śmieci”, „Nie umawiaj się z tym podejrzanym typem”, „Przeczytaj wreszcie »Historię filozofii«”, to diabełek kusi: „A weź się nie przejmuj, tylko zrób to, co Ci sprawia prawdziwą frajdę. Raz się żyje, hej!”. Aniołek reprezentuje tę część naszej osobowości, która jest dobrze zsocjalizowana, zna normy społeczne i zasady. Diabełek to ta nasza dzika część, która pragnie się dobrze bawić, być wolna i nie myśli o następstwach takich zachowań. W konsekwencji, jako osoby przeważnie grzeczne, tęsknimy za oddechem, który daje „bycie niegrzeczną”. Ale to ma swoją cenę, bo gdy już sobie pozwolimy na te grzeszne rozkosze, to później dręczy nas poczucie winy, które wcale nie jest przyjemne. Możemy sobie pomyśleć, że poczucie winy jest regulatorem, który sprowadza nas na dobrą drogę życia zdrowego, etycznego, prowadzącego nas we właściwym kierunku. Jednak psychologowie odkryli, że te wyrzuty sumienia, związane z przekraczaniem zasad w związku z dietą czy stylem życia, wcale nie pomagają nam żyć zdrowiej. Zamiast odciągać nas od pokus, poczucie winy często kieruje nas ku obiektom grzesznego pożądania. To prawidłowość głęboko zakorzeniona w naszym mózgu – im bardziej coś jest niedostępne, tym bardziej wydaje się cenne. Czy taka Ewa nie mogła sobie w obfitującym we wszystko raju znaleźć innego owocu, równie smacznego? Mogła, ale ona chciała właśnie spróbować tego jednego owocu, który był zakazany. A czy zdrada byłaby tak ekscytująca, gdyby nie poczucie winy jej towarzyszące? Czy zakazana miłość, uczucie, które jest wbrew zasadom naszej społeczności, byłoby tak silne, gdybyśmy spotkali tę osobę w bardziej sprzyjających okolicznościach?
Poczucie winy i grzeszki
Wygląda na to, że nasza podświadomość działa w trochę masochistyczny sposób. Pokazały to badania Kelly Goldsmith z Northwestern University w Evanston. Badaczka najpierw dwóm grupom badanych dała do rozwiązania zagadki słowne. W jednej grupie zdania zawierały takie słowa, jak „żal”, „grzech”, „wina”. W drugiej grupie słowa były neutralne. W kolejnej części eksperymentu badani mieli uzu- pełniać słowa wyglądające mniej więcej tak: „RA _ _ _ _”, lub „RO _ _ _ _ _ ”. Ci, którzy wcześniej mieli do czynienia z tekstami nasuwającymi skojarzenia z grzechem i poczuciem winy, znacznie częściej wypełniali luki słowami: „radość”, „rozkosz”. Natomiast osoby mające do czynienia z neutralnymi tekstami wpisywały takie słowa, jak „radzić” czy „rozkazy”. Widać, że zamiast odwracać myśli od grzechu, poczucie winy sprawia, że myślimy bardziej pożądliwie. Ale nie tylko o myśli chodzi. Wzbudzanie poczucia winy przekłada się także na czyny. Goldsmith odkryła, że ludziom obciążonym poczuciem winy słodycze smakują bardziej. Rozrzucenie w pokoju do badań magazynów fitnessowych sprawiło, że ludzie mieli większe wyrzuty sumienia, a jednocześnie bardziej łapczywie jedli słodycze.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Przeglądanie Insta obniża samoocenę