Elizabeth Banks marzyła o tym, żeby zostać prezenterką, ale ostatecznie trafiła na ekrany telewizorów i kin w roli aktorki. Nie jest ideałem. Przeklina, bywa cyniczna, ale robi to z wdziękiem. I co najważniejsze, zna kilkanaście patentów na to, jak bez większego wysiłku, mimo natłoku obowiązków, cieszyć się każdym kolejnym dniem.
Choć Elizabeth Banks za kilka tygodni będzie obchodzić 41. urodziny, to – patrząc na nią – trudno w to uwierzyć. Czy to efekt diety? Trochę tak, w końcu, jak każda świadoma kobieta, zwraca uwagę na to, co je. Treningu? Po części, bo regularnie ćwiczy, żeby móc ze swoimi synami w przyszłości jeździć na nartach. Co zatem sprawia, że tak świetnie wygląda? Odpowiedź może być tylko jedna – odpowiednie podejście do życia.
Prosto w oczy
Banks wychodzi z prostego, ale bardzo mądrego założenia – mówić należy szczerze albo wcale. Jeśli temat nie jest warty uwagi, to po prostu go nie porusza. Jeżeli już zabiera głos w dyskusji, to nie po to, żeby powiedzieć coś słodkiego, tylko wyrazić swoją opinię. W dodatku jej poczucie humoru i dystans do siebie sprawiają, że nie jest przy tym dosadna, lecz dowcipna. Dlatego wszyscy, którzy widzą w niej kolejną hollywoodzką blondyneczkę, szybko zmieniają zdanie. Nic dziwnego, w końcu Elizabeth ukończyła z wyróżnieniem Uniwersytet Pensylwanii, interesuje się światową polityką („Czytam The Economist”) i zabiera głos w ważnych kwestiach społecznych („Słabo poinformowani wyborcy sprawiają, że się skręcam!”).
Droga na szczyt
„Jestem wdzięczna losowi za swoją karierę, ale ciągle nieusatysfakcjonowana. To napędza mnie do działania” – przyznaje Elizabeth. Producenci często wpisywali się w stereotyp i dawali jej proste, komediowe role. Regularnie udowadniała im, że ma zdecydowanie więcej atutów niż tylko piękną twarz. „Nieustannie szukam wyzwań – mówi Banks. – Jestem otwarta na nowe i gotowa zmieniać wszystkie wcześniejsze plany”. Dlatego, jeżeli oglądałaś jej ostatni film „Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1”, mogłaś się nawet nie zorientować, że widzisz ją na ekranie. Taką metamorfozę przeszła, żeby wcielić się w postać Effie Trinkett. „Bardzo lubię ten film. Praca nad projektem, który jest niezłą rozrywką i zawiera ważny przekaz, zawsze jest ekscytująca” – tłumaczy aktorka.
Zdrowy balans
Jednak praca to tylko jeden z elementów. Ważne jest ustalenie barier między nią a innymi sferami życia (zobacz, jak pogodzić pracę z życiem osobistym). „Wszyscy mają wrażenie, że przez cały czas są w robocie. Nic dziwnego, mamy telefony, który wysyłają mejle 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Ale znalazłam na to sposób. Po 21. nie sprawdzam już skrzynki”. Elizabeth wie, jak ważny jest czas spędzony z rodziną. Szczególnie, że jest matką dwójki chłopców. Nie ma jednak oporów, aby przyznać się, że ich nie urodziła, lecz skorzystała z pomocy surogatki. „Usłyszałam od kilku mam, że od kiedy mają już dziecko, to skupiają się na nim i zapominają, że były w ciąży. Dlatego, gdy też zaczęłam myśleć bardziej o dziecku niż o samym w zajściu w ciążę, ta decyzja stała się dużo łatwiejsza” – wyznaje Banks.
Rodzicielstwo spowodowało, że musi lepiej wykorzystywać każdą wolną chwilę, ale nie zrezygnowała ze spędzania czasu ze swoim mężem. „Staramy się kraść dla siebie nawet krótkie chwile” – mówi aktorka. I jak najwięcej rzeczy robić razem, np. ćwiczyć dwa razy w tygodniu w siłowni. „Pary, które trenują razem, zostają razem – mówi ze śmiechem, po czym dodaje już zupełnie poważnie. – Wspólne treningi wprowadzają balans i sprawiają, że widzimy się częściej”. A przy okazji pozwalają utrzymać się w dobrej formie.
Komentarze