W życiu każdej z nas był taki czas, kiedy dotyk odgrywał kluczową rolę. Jako dzieci byłyśmy przytulane, kołysane i pieszczone przez naszych bliskich. Za pomocą dotyku okazywano nam miłość, uspokajano, kiedy się bałyśmy albo nie mogłyśmy zasnąć. Dotyk mamy odganiał smutki, a nawet uśmierzał ból. Kiedy bawiłyśmy się z innymi dziećmi, także byłyśmy z nimi w ciągłym kontakcie. Dotyk oznaczał bliskość, miłość, bezpieczeństwo i zaufanie.
Jeszcze rok temu nie zastanawialiśmy się specjalnie nad tym, czym jest dla nas fizyczny kontakt. Dopiero w czasie wielkiej niepewności, jak nigdy wcześniej, ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę, jak bardzo kojący może być uścisk drugiego człowieka. Dotyk nie tylko jest miłym doznaniem: ma też zasadnicze znaczenie dla naszego zdrowia fizycznego i emocjonalnego, czego dowodzą liczne w ostatnich latach badania. Nagroda za najbardziej proroczy raport opublikowany w 2020 roku mogłaby trafić do osób stojących za The Touch Test – dużym, globalnym badaniem nad społeczną rolą dotyku, które miało miejsce między styczniem a marcem zeszłego roku. Współtwórcy z Goldsmiths University, BBC Radio 4 i Wellcome Collection zebrali dane od 40 000 osób w 112 krajach, zadając im pytania, czy lubią dotykać innych, jak często to robią i jak te odczucia wpływają na ich zdrowie psychiczne.
Naukowcy odkryli uderzający związek subiektywnego odczuwania szczęścia z dotykiem: ludzie, którzy lubili fizyczny kontakt z innymi i często to robili, mieli najwyższe wyniki w skali dobrego samopoczucia i czuli się najmniej samotni. Niestety, ten brak kontaktu fizycznego doskwierał ludziom w zachodnich społeczeństwach już od dłuższego czasu. W pewnych brytyjskich badaniach okazało się, że uskarża się na to 54% ludzi. Praca zdalna to przecież nie jest wynalazek ostatniego roku – już wcześniej wiele firm wprowadzało taką możliwość i wydawało się, że to znakomita opcja, aby uniknąć męczących dojazdów. Po co kontaktować się osobiście, skoro można wirtualnie załatwić wszystko, czego potrzebujemy do pracy i życia? „W rezultacie smartfon stał się substytutem dłoni drugiego człowieka” – mówi psycholog Suzy Reading, autorka książki „Self-Care For Tough Times” („Jak opiekować się sobą w ciężkich czasach”). Wiedzieliśmy oczywiście, że uściski są ważniejsze niż lajki, ale dopiero w momencie, gdy spędzanie czasu z monitorem przeszło z kategorii rozrywki do głównej formy interakcji międzyludzkiej, zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo. Na Zachodzie pojawiły się alarmistyczne głosy psychologów, że poziom osamotnienia i głodu bliskości osiągnął poziom zagrażający zdrowiu społeczeństw. „Dotyk to podstawowy sposób, w jaki szukamy bezpieczeństwa i komfortu – mówi Reading. – Kiedy jesteśmy tego pozbawieni, mózg przechodzi w tryb zagrożenia”. Wynikający z tego stres może zwiększyć tętno i napięcie mięśni, prowadzi do gonitwy myśli, trudności w zasypianiu i koncentracji oraz, choć to niepotwierdzone badaniami naukowymi, chęci porwania kota sąsiada w celu poprzytulania ciepłego, miłego, żywego stworzenia.
ZOBACZ: W czasie pandemii na świecie wzrosła liczba rozwodów, w Polsce – wręcz przeciwnie
Najtrwalszy zmysł
Kiedy przypominamy sobie zatłoczoną komunikację miejską i konieczność przejechania trzech przystanków w bezpośredniej bliskości cudzej pachy, to jakoś ten dotyk nie wydaje się nam taki rewelacyjny. Ale warto mieć świadomość, że dotyk to jedyny zmysł, który jest obecny w naszym życiu jeszcze przed narodzinami – dzieci reagują na dotyk w łonie matki – i będzie towarzyszyć nam aż do śmierci. Wzrok i słuch z czasem zawodzą, a zarówno smak, jak i węch zanikają. To właśnie dotyk i przytulanie wytwarza więź niemowląt z rodzicami i dlatego dzieci w sierocińcach często uspokajają się przez kiwanie się, co ma naśladować kołysanie przez rodziców.
Harry Harlow, jeden z pierwszych psychologów, który przeprowadził w latach sześćdziesiątych XX wieku eksperymenty dotyczące tworzenia więzi (w naszej obecnej ocenie kontrowersyjne) wykazał, że małe małpki oddzielone od matki szukały surogatu, do którego mogły się przytulić, zamiast jedzenia. Przytulanie było ważniejsze od, zdawałoby się, podstawowej potrzeby, czyli zaspokojenia głodu. Ta wrodzona tęsknota za kontaktem, znana jako „głód skóry” czy „głód dotyku”, nie jest czymś, z czego wyrastamy jako dorośli; to pragnienie, które istnieje w samej skórze. Nasza skóra pokryta jest mechanoreceptorami – czyli takimi jakby czujnikami, wykrywającymi różne wrażenia dotykowe, takie jak wibracje i ucisk – oraz zakończeniami nerwowymi, które reagują na temperaturę i ból. Te odczucia są przenoszone ze skóry do rdzenia kręgowego i mózgu, gdzie zadaniem kory somatosensorycznej jest przetwarzanie dotyku zachodzącego w różnych częściach ciała.
Ale ten system nie służy tylko do rozpoznawania, że ktoś drapie Cię po plecach („Och, tak, trochę w górę i w lewo”); kora somatosensoryczna ma również bezpośrednie połączenie z obszarami przetwarzania emocji w mózgu, co oznacza, że dotyk i emocje są ze sobą ściśle powiązane. Kiedy przytulasz się, trzymasz za ręce lub czujesz przyjazny dotyk, Twój mózg uwalnia oksytocynę (sympatycznie nazywaną „hormonem przytulania”) – to neuroprzekaźnik używany w komunikacji mózgowej do wywołania odpowiedniej reakcji, który wzmacnia zaufanie i więź, a także zmniejsza niepokój.