Od 0 do 1 sekundy
Twoje oczy albo uszy identyfikują „wyzwalacz” (igła, mysz, dźwięk dentystycznego wiertła itp.) i błyskawicznie wysyłają sygnał do jądra migdałowatego – części mózgu regulującej strach.
Od 1 do 3 sekund
Jądro migdałowate alarmuje korę przedczołową (centrum logicznego myślenia) i nakazuje nadnerczom wydzielić do krwi dużą dawkę hormonów stresu: adrenaliny i kortyzolu. To one powodują, że zaczynasz się pocić (aby schłodzić ciało), szybko oddychać, przyspiesza tętno (aby dostarczyć mięśniom więcej tlenu), a źrenice zwężają się (musisz obserwować niebezpieczeństwo).
W ciągu 5 sekund
Mózg zaczyna wydzielać endorfiny – naturalne środki przeciwbólowe, które mają zabezpieczyć Cię w wypadku ewentualnego ataku. Dodatkowo wydziela się mała ilość hormonu dobrego samopoczucia – dopaminy, ale nie tyle, by złagodzić objawy paniki.
Niektóre osoby doświadczają tak silnych skoków ciśnienia, że doprowadza je to do omdlenia. Eksperci sądzą, że to wykształcona ewolucyjnie reakcja „udawania nieżywego” w obliczu ataku np. dzikich zwierząt.
W ciągu następnych kilku minut
Jeżeli nie możesz sama się uspokoić, musisz oddalić się od obiektu fobii, aby Twoja mózgowa kora przedczołowa przełączyła się na normalny tryb funkcjonowania. Kiedy znikają niepokojące bodźce dźwiękowe czy wizualne, mózg przestaje wysyłać nadnerczom polecenia wydzielania hormonów stresu, chociaż jeszcze przez pewien czas możesz czuć się „podminowana” i przeczulona na bodźce. Ta reakcja będzie się powtarzać, dopóki nie nauczysz mózgu bardziej adekwatnej reakcji.
Źródło: prof. Reid Wilson, psychiatra na University of North Carolina School of Medicine – światowej sławy ekspert od zaburzeń lękowych.
Sprawdź także, jak poradzić sobie z fobią.
WH 07-08/2016