We Wrocławiu od rana leje jak z cebra. Chowając się przed deszczem, trafiamy z Magdaleną do jednej z kawiarni tuż przy Rynku, by porozmawiać przy filiżance zielonej herbaty o jej karierze, macierzyństwie i tym, jaka jest prywatnie. Wirtualnie znamy się od dłuższego czasu, bo na łamach WH już drugi rok ukazują się felietony Ch***owa Pani Domu (CHPD), ale na żywo spotykamy się po raz pierwszy.
Magdalena sama proponuje nam listę tematów do kolumny CHPD. „Nie piszę na tematy, na które wypada napisać. Piszę na takie, które mnie interesują i powiedziałabym banalnie, że inspiracje do tematów czerpię z życia – zaczyna Magdalena. – Ale wiadomo, że jestem skoncentrowana wokół mojej społeczności, bo tam mam bardzo liczną grupę odbiorców, i widzę, jakie tematy się często przewijają i wywołują największe dyskusje w komentarzach”.
Zaprosiłyśmy Magdalenę na nasze łamy jako głos rozsądku – spodobał nam się dystans, z jakim podchodzi do wielu gorąco dyskutowanych spraw.
Na spontanie
Powstanie CHPD to był bardzo spontaniczny pomysł i Magdalena nie sądziła, że przerodzi się w coś większego. „Zrobiłam pranie w piątek i dopiero w niedzielę mi się o nim przypomniało. Gdy zajrzałam do bębna pralki, byłam trochę zdenerwowana, bo musiałam je robić jeszcze raz, a trochę rozbawiona tą sytuacją” – wspomina.
Postanowiła napisać o tym na swoim facebookowym profilu, mianując się Ch***owa Panią Domu. Nazwa nie miała nawiązywać do Perfekcyjnej Pani Domu (polskiej edycji programu nie było wtedy nawet jeszcze w telewizji).
„Na co dzień używam wulgaryzmów, więc przyszło mi to całkiem naturalnie” – przyznaje. Okazało się, że post wzbudził spore zainteresowanie. W tamtym czasie w social mediach mówiło się tylko o sukcesach i dzielenie się swoim niepowodzeniem było odważnym krokiem.
„Osiem lat temu Instagram dopiero wchodził do Polski. Byliśmy skupieni na pokazywaniu pięknych śniadań i w ogóle wszystko miało być takie wymuskane, a ja tu nagle napisałam, że coś zrypałam”– mówi moja rozmówczyni.
Dlatego też post dostał mnóstwo lajków i udostępnień, a ludzie zaczęli się domagać kolejnych przygód Ch***owej Pani Domu. Koleżanka podpowiedziała Magdalenie, aby stworzyła osobny profil, i tak też zrobiła.
Popularność fanpejdża rosła lawinowo. I to zupełnie naturalnie, bo profil ani blog nigdy nie były promowane płatną reklamą. „Ludzie zachęceni kontrowersyjną nazwą klikali pewnie z ciekawości, żeby zobaczyć, co to w ogóle jest, ale zostawali na dłużej – mówi Magdalena. – Tylko to nie jest tak, że ja codziennie coś psuję i przypalam ciasto. W pewnym momencie musiałam naginać rzeczywistość i trochę zmyślać, więc stwierdziłam, że na dłuższą metę tak nie pociągnę”.
Na szczęście czytelniczki dosyć szybko zaczęły podsyłać do CHPD swoje zdjęcia różnych rzeczy, które im nie wyszły, a Magdalena zaczęła je udostępniać. Wtedy nie było jeszcze grup na Facebooku, więc udostępnianie popularnego już wówczas profilu ludziom było kolejnym nietuzinkowym posunięciem.
„Myślę, że fanpejdż rozrósł się do takich rozmiarów, bo moi czytelnicy poczuli się częścią tej społeczności. Gdybym oparła profil tylko na swoim wizerunku, na pewno nie byłby tak popularny, jak jest teraz”– dodaje.
ZOBACZ TEŻ: Ch**owa Pani Domu - feminizm nie powinien być pretekstem do hejtowania
Perfekcjonistka
CHPD przyznaje, że nie zaprząta sobie głowy domowymi obowiązkami. „Na ogródku mamy niedokończone ogrodzenie między sąsiadami. To trwa już dwa lata, bo totalnie nie zwracamy na takie rzeczy uwagi” – opowiada.
Ale umówmy się: Magdalena prowadzi dwa popularne blogi i razem ze swoim chłopakiem agencję reklamową be frank!. Ma na koncie książkę, studiuje w Polskiej Szkole Reportażu, a jest przecież mamą trzylatki – to wszystko wymaga ogromu pracy i świetnej organizacji.
„Ch***owa Pani Domu to moje alter ego, bo ja na co dzień jestem perfekcjonistką” – zdradza. I dodaje: – Niestety, perfekcjonizm strasznie stopuje niektóre działania. Czasem wolę czegoś nie zrobić, kiedy wiem, że nie zrobię tego idealnie”.
Przykłady? „Ostatnio np. pisałam na zadanie domowe w szkole reportażu właśnie reportaż i nie mogłam się za niego zabrać kilka miesięcy tylko dlatego, że wiedziałam, że będzie go czytał Mariusz Szczygieł. W mojej głowie ten tekst urósł do projektu, który musi być idealny. A powinnam sobie pomyśleć: »To jest tylko ćwiczenie, a Ty się dopiero uczysz pisać reportaż, więc stwórz go tak, jak potrafisz«”.
Magdalena przyznaje, że stara się zmienić sposób myślenia, choć dojście do tego zajęło jej trochę czasu. „Łączę w sobie obie cechy: i takiej perfekcjonistki, i osoby, która chodzi z głową w chmurach. W pracy jestem świetnie zorganizowana i bardzo profesjonalna, ale tematami domowymi, jak gotowanie czy sprzątanie, nie chcę się zajmować i nie mam z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia” – podsumowuje.