Aleksandra Hamkało: celebruję życie

Trudno uwierzyć, że ta filigranowa dziewczyna niedawno urodziła dziecko. Płaski brzuch, gładkie ciało, żadnych rozstępów! „To efekt wielu zmian, jakie wprowadziłam w swoim życiu” – mówi WH aktorka i wielka miłośniczka sportu i gotowania Aleksandra Hamkało.

Ola Hamkało fot. Adam Pluciński
fot. Adam Pluciński

Był taki dzień, gdy razem z siostrą, modelką, stanęły przed lustrem i porównywały swoje kształty. -„Miałyśmy niemal te same proporcje, z tą różnicą, że siostra była wyższa. I to ona wyglądała smukło. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że ja nigdy nie będę mieć figury modelki i choćbym nie wiem ile wysiłku włożyła w pracę nad ciałem, zawsze będę mieć małą dupinę i brak talii” – śmiejąc się, opowiada szczerze WH Aleksandra Hamkało.

tamtych czasach, liceum i początkach studiów aktorskich, była introwertyczna i wycofana. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że nie akceptowała siebie: za niska, zbyt okrągła, bez talii, w kółko miała do siebie jakieś „ale”. „Dopiero wtedy, przed tym lustrem z siostrą, dotarło do mnie, że do tej pory dążyłam do jakiegoś nierealnego ideału, a przez to wszystko, co starałam się robić dla siebie, było niespójne, źle skoordynowane”. Przestała więc ze sobą walczyć, a zaczęła się zaprzyjaźniać.  

Cześć, Ola!

Niedawno ścięła włosy, na króciutko. Te piękne loki, które wszyscy chwalili i pukali się w głowy, gdy mówiła, że je zetnie. „Zawsze chciałam to zrobić, jednak coś mnie powstrzymywało. Może właśnie brak pewności siebie? Gdy w końcu to zrobiłam, pomyślałam z zadowoleniem, że to jest to i powiedziałam do siebie: »Cześć, Ola! Fajnie, że w końcu jesteś«”. Przez całe lata prowadziła ze sobą i swoim ciałem walkę o to, by wyglądać inaczej, by się zmienić.

W liceum zdarzało jej się ważyć nawet 54 kg, co - jak zaznacza - przy wzroście 162 cm sprawiało, że wyglądała na mocno „papuśną”. Katowała się dietami i codziennie biegała do siłowni. Efekty pojawiały się i znikały. Nic dziwnego, przyznaje, skoro po szkole wpadała na kebab lub do „chińczyka”. „W tym wszystkim nie było sensu” – zauważyła w pewnym momencie.

Postanowiła wtedy, że najpierw poszuka tego sensu w kuchni. Kebaby i kanapki jedzone na śniadanie, obiad i kolację postanowiła zamienić na gotowanie. „To była prawdziwa praca od podstaw. Można powiedzieć, że kulinarną przygodę zaczynałam od gotowania kisielu” – śmieje się Ola. „Potem był makaron z sosem pomidorowym z torebki. Później odkryłam, że mogę do tego dodać podsmażone mięso, a z czasem, że torebkę mogę zamienić na pomidory z puszki. Było smaczniej, a gdy zaczynałam z coraz większą pasją zgłębiać temat, okazało się, że również zdrowiej” – opowiada Ola.

Bardzo szybko odkryła, że ma w kuchni dryg, że to jej wychodzi. „A najlepsze było to, że gotowanie mnie po prostu jarało. A przecież o to w życiu chodzi, by to, co robisz, podnosiło ci ciśnienie”. W tamtym czasie przygotowywała się do roli w filmie „Big Love”. „Całą ekipą byliśmy na przygotowawczym spotkaniu na Mazurach. Partnerował mi Antek Pawlicki, który imponował sylwetką. Ćwiczył z Darkiem Brzezińskim (m.in. trener kulturystyki - przyp. red.), który jednocześnie pomagał ułożyć dietę”. Dołączyła do nich.

„To Darek, z którym się zaprzyjaźniłam, uświadomił mi wiele dietetycznych błędów. Powiedział, że jadam zbyt dużo nabiału, który też zawiera cukier. Pokazał, jakie błędy popełniałam w ćwiczeniach i pomógł stworzyć optymalny plan treningowy i dietę. Osiągnęłam spektakularny efekt. Waga spadła do 46 kg, mimo sporych mięśni”. To był przełom w podejściu do siebie: spotkanie ludzi, którzy pomogli jej wskazać właściwy kierunek. „Nie warto eksperymentować na własnym ciele, lepiej posłuchać mądrzejszych” – podkreśla Ola.  

Zobacz także, co opowiedziała nam o sobie Marta Żmuda Trzebiatowska oraz Olga Bołądź.

Ola Hamkało fot. Adam Pluciński
fot. Adam Pluciński

Właściwy kierunek

Gdy wiedziała już, jak często powinna ćwiczyć, jakie ćwiczenia dla siebie wybierać, przeszukiwała internet, wybierała treningi i ćwiczyła przed laptopem. Czasem to był klasyczny fitness, czasem wychodziła pobiegać, kiedy indziej wybierała jogę. „Przyznam szczerze: ja mam ogień w d...ie, ciągle szukam nowych bodźców i wyzwań, dlatego trudno mi być wierną jednej dyscyplinie”. Miesza więc aktywności, ale trenuje systematycznie i w każdym tygodniu musi się znaleźć miejsce na sport.

Najważniejsze, że nie popada – jak kiedyś – w skrajności. Nie planuje na przykład ćwiczeń na dni, gdy pracuje na planie serialu. „Patrzę w kalendarz i jeśli widzę, że nie mam ani sesji, ani wywiadu, ani zdjęć, to wtedy zapisuję trening. Znacznie łatwiej jest wtedy dotrzymać danego sobie słowa. W przypadku sportu i diety lepiej stawiać sobie cele mniej ambitne, ale realne do wykonania”. Żadnych skrajności, żadnych katorżniczych ćwiczeń, żadnych restrykcyjnych diet.

„Dieta ma sens tylko wtedy, gdy jest sposobem na życie, jest trwała i smakuje” – mówi WH aktorka. Nie zamierza rezygnować z glutenu i buraków, bo mają wysoki indeks glikemiczny, czy też używać niekalorycznej stewii do wypieków. „Moje jedzenie jest i zawsze musi być pyszne, ale jednocześnie zdrowe – podkreśla Aleksandra. – Gdy zapraszamy do nas na obiad przyjaciół, pytam ich, na co dziś mają ochotę: danie włoskie, azjatyckie, a może kuchnia arabska? Oni wybierają, a ja szaleję! Bo przez lata naprawdę rozkrę- ciłam się w kuchni”.

Naczelne zasady? Sezonowe produkty, zdrowo i przede wszystkim smacznie. Dlatego kocha kuchnię hinduską, która jest kwintesencją aromatów i zdrowego odżywiania, oraz namiętnie czyta blogi matek alergików. „One karmią wymagające organizmy, więc są niesamowicie kreatywne”. No i nie wyobraża sobie życia bez pieczenia ciast. Kiedyś nawet sprzedawała swoje wypieki podczas imprezy „Rap Szalet”, która odbywała się we Wrocławiu. „»A to ciasto z czym?«. »A to po ile?«. »O, jakie to pyszne!«. Czułam się niezwykle spełniona, gdy innym smakowało to, co upiekłam”.

Celebruje jedzenie tak samo, jak te chwile, gdy zostaje sama ze swoim ciałem. Lubi fizyczny wycisk, lubi czuć mięśnie i mieć zakwasy. „To jest nagroda, o której sobie przypominam, gdy nie mam ochoty na ćwiczenia. Nagroda, która jest zawsze, ale musisz się po nią przebiec”.  

Ola Hamkało fot. Adam Pluciński
fot. Adam Pluciński

Duma bez uprzedzeń

„Gdy urodziłam córkę, stanęłam z nią przed lustrem i zobaczyłam, że ten coraz szybciej powiększający się człowiek jest niemal całkowicie ze mnie, że do tego, by istnieć, nie potrzebuje niczego poza moim ciałem. Wtedy poczułam, że ono jest takie…. megakompetentne! Od tego czasu lubię je jeszcze bardziej. Brawo ja!”.

Okres w ciąży był dla Oli Hamkało jednym z najlepszych w życiu. „Lubiłam to zmieniające się ciało, dbałam, pielęgnowałam i ćwiczyłam. Słuchałam go”. W pierwszym trymestrze chciała tylko spać, więc spała. Wtedy nie zmuszała się do żadnej aktywności. W drugim próbowała jogi dla ciężarnych, ale ten ruch nie dawał jej ognia. W internecie znalazła więc bardziej intensywne ćwiczenia dla ciężarnych. W 3. trymestrze, gdy przytyła 10 kg, wróciła do jogi. Przez niemal 9 miesięcy była w ruchu.

Teraz zaczyna powoli wracać do swoich ulubionych ćwiczeń. Powoli, bez rzucania się na głęboką wodę. „Wykonuję 20-minutowe ćwiczenia przygotowane specjalnie dla kobiet po ciąży. Wróciłam też do jogi, bo pomaga zregenerować kręgosłup. Powoli chcę wrócić do swojego trybu treningowego. Kiedyś śmiałabym się z ćwiczeń, po których dziś mam zakwasy. Ale teraz, po latach pracy ze sobą, wiem, że najlepszy efekt osiąga się małymi krokami, robiąc to, co się lubi”.  

WH 09/2016

REKLAMA