1. Sama upomniała się u Tarantino o jakąś rolę.
Margot Robbie od zawsze uwielbiała filmy Tarantino. I postanowiła, że gdy będzie wystarczająco dobrą aktorką, napisze mu o tym w liście. Poczuła, że nadszedł odpowiedni moment, kiedy zobaczyła się w „Jestem najlepsza. Ja Tonya” – filmie własnej produkcji, w którym zagrała tytułową rolę kontrowersyjnej łyżwiarki figurowej. Wiedziała, że odwaliła kawał dobrej roboty (co potwierdziła późniejsza nominacja do Oscara), więc po prostu naskrobała na kartce kilka słów w stylu: „Kocham Twoje filmy i bardzo chciałabym kiedyś z Tobą pracować.” Reżyser akurat kończył pisać scenariusz „Pewnego razu... w Hollywood” – już obwołanego hitem tego roku filmu o złotej erze Fabryki Snów. Chwilę wcześniej słyszał już od kilku pomagających mu przyjaciół, że rolę Sharon Tate – aktorki i ówczesnej żony Romana Polańskiego powinna zagrać Margot Robbie. Kiedy otworzył jej list, pomyślał, że to nie może być zbieg okoliczności, więc od razu do niej zadzwonił.
2. Odwołała podróż poślubną, żeby nakręcić „Jestem najlepsza. Ja, Tonya.”
Margot nie odrzucała i nie odrzuca ról piękności, nie chciała jednak wciąż grać tylko swoją urodą. Jak zwykle więc, wzięła sprawy we własne ręce i… sama wyprodukowała film, w którym mogła nosić pogrubiający kostium, natapirowane włosy i nietwarzowy makijaż. Wierzyła w ten obraz tak bardzo, że odłożyła podróż poślubną (niedługo wcześniej wyszła za Toma Ackerly’ego, z którym wspólnie założyła firmę producencką), żeby tylko mógł powstać na czas.
3. Na potrzeby filmu przez cztery miesiące bez przerwy trenowała łyżwiarstwo.
Miała zagrać łyżwiarkę figurową, więc przez cztery miesiące nie wychodziła z lodowiska, trenując elementy choreografii. „Było trudniej, niż się spodziewałam. – mówi Margot - Nie wiedziałam, jakim fizycznym wyzwaniem jest sprawienie, żeby łyżwiarstwo wyglądało tak lekko. Jest w tym bardzo podobne do baletu, który wymaga niesamowitej siły, mając przy tym wyglądać zwiewnie i artystycznie.” W dodatku, jako producentka, Margot wciąż obawiała się, żeby nie ulec kontuzji, która pociągałaby za sobą opóźnienia liczone w setkach tysięcy dolarów. „Oczywiście cały czas doznawałam urazów szyi i karku, na szczęście nie tak poważnych, żeby uniemożliwiły mi pracę. Chociaż muszę przyznać, że na tyle bólu się nie pisałam!” – dodaje dziś ze śmiechem aktorka. W każdym razie opłaciło się. Film „Jestem najlepsza. Ja, Tonya.” okazał się jej ogromnym sukcesem – jako producentki i jako aktorki.
4. Wychowała się na farmie dziadków.
Po rozwodzie rodziców Margot wychowywała się z trójką rodzeństwa na farmie dziadków w Queensland. „To było idealne dzieciństwo. Razem z braćmi i siostrą polowałam na borsuki, surfowałam i pomagałam przy hodowli zwierząt.” – wspomina. Jej mama pracowała na kilka etatów jako fizjoterapeutka i mimo masy obowiązków starała się dać dzieciom wszystko, czego potrzebowały. „Jest dla mnie najlepszym przykładem. Wychowała nas całkiem sama, a uwierz, nie ułatwialiśmy jej życia. Ciągle się biliśmy, a ja na dodatek zamęczałam ją swoimi występami. – opisuje aktorka – W nieskończoność odtwarzałam przed rodziną ulubione sceny z filmów i programów telewizyjnych. Mama zawsze była świetnym widzem, doceniała, że potrafię zapamiętać tyle tekstu naraz. Po zakończeniu show kazałam wszystkim płacić dolara za obejrzenie. Zawsze wiedziałam, że aktorstwo to biznes” – kończy ze śmiechem opowieść.
5. Jest feministką.
Blondwłosa Australijka o zawadiackim uśmiechu jest świadomą reguł gry bizneswoman. Oprócz tego, że świetnie kieruje własną karierą aktorską, dzięki swojej firmie LuckyChap Entertainment, pomaga rozwijać się innym zdolnym ludziom, szczególnie własnej płci. Osobiście angażowała się w ruch #metoo, głośno wspierając przyjaciółkę Carę Delavigne (jedną z ofiar Weinsteina) i mówiąc o współodpowiedzialności milczących świadków molestowania. Często wspomina też w wywiadach, że czas postawić na kobiety w branży. Dlatego firma jej i jej męża jest raczej sfeminizowana i kręci się wokół produkcji z damskimi bohaterkami w głównych rolach – „Jestem najlepsza. Ja Tonya.”, „Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)”, a niedługo także… „Barbie”.
SPRAWDŹ: 10 zdrowotnych patentów Kardashianek, które rzeczywiście działają
Komentarze