Grooming, czyli co?
„Groomer (czyli fryzjer zwierząt) to międzynarodowe pojęcie określające osoby zajmujące się pielęgnacją zwierząt” – wyjaśnia Daria Matusiak, właścicielka salonu ChiChi Dog w Warszawie. Salony piękności dla psów z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością. „Polacy kochają psy i traktują je jak członków rodziny. Dbają o nie jak o własne dzieci” – mówi Daria. Jednocześnie od lat trwa moda na rasy, które wymagają regularnych wizyt u groomera. Zmienia się też nasza mentalność. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie pomyślałby, żeby pójść z kundelkiem do groomera, dziś nikogo to nie dziwi.
SPRAWDŹ: Wege Siostry - z pasji do zdrowego sera
Z kancelarii do salonu
Daria z wykształcenia jest prawniczką. Pracowała w różnych miejscach: w Ministerstwie Środowiska, w korporacji, w kancelarii... Skąd więc pomysł na grooming? „Inspiracją był mój pies Bee (yorkshire terrier) – opowiada. – Kiedy Bee stała się częścią mojego życia, zaczęłam chodzić z nią do psiego fryzjera. Po kilku wizytach stwierdziłam, że to jest to”. Daria od dziecka uwielbiała psy i chciała z nimi pracować. Pomysł szybko zaczęła wprowadzać w życie. Znalazła jeden z najlepszych kursów w Polsce. „Jeżeli chcesz zostać groomerem, zainwestuj w 150-godzinny kurs indywidualny. Cena takiego szkolenia wynosi około 5-6 tysięcy złotych” – zdradza Daria. Aby odbyć swój kurs, musiała wyprowadzić się z Warszawy na trzy miesiące. Po powrocie otworzyła salon i zaczęła ciężko pracować. „Stworzyłam swoje miejsce na ziemi. Miejsce, które daje mi dużo zawodowej satysfakcji, a klientom radości” – przyznaje z dumą.
ZOBACZ: Superpraca - stylistka jedzenia
Rutyna
Jak funkcjonuje salon groomingu? Wizyta zaczyna się od przygotowania psa do strzyżenia: kąpieli, czesania, podcinania pazurków i czyszczenia uszu (te czynności często wykonuje asystent groomera). Następnie clou wizyty, czyli strzyżenie. W międzyczasie pracownicy salonu mają pełne ręce roboty: umawiają klientów, przyjmują i oddają psiaki, obsługują butik oraz rozmawiają z klientami o tym, jak właściwie pielęgnować ich psy w domu. Po każdym psie wykonywana jest obowiązkowa dezynfekcja stołów i sterylizacja narzędzi. Na koniec zdjęcie pieska w nowej „fryzurze” (w wolnej chwili wrzucane na profile społecznościowe). Innymi słowy: masa pracy. „Kocham to, co robię, więc generalnie nie widzę minusów mojej pracy. Jedyną trudnością może być presja czasu i stres, jaki ona generuje” – przyznaje Daria. Na wizytę rezerwuje się np. dwie godziny. W tym czasie groomer musi zdążyć wykonać pełen pakiet – niezależnie od tego, w jakim stanie jest pies. A często trafiają się czworo- nogi bardzo pracochłonne, czasem też takie, które niechętnie poddają się zabiegom. „W naszym salonie większość klientów jest bardzo grzeczna, ale psy, tak jak ludzie, są różne. Niektóre do groomera przychodzą na pełnym luzie, inne zaś mogą się stresować, denerwować lub złościć” – wyjaśnia Daria. Taka praca wymaga gigantycznych pokładów cierpliwości i pogody ducha. Na szczęście psia natura jest bardzo przekupna. „Często prosimy klientów, aby zabrali ze sobą również ulubione smaczki pupila bądź jego zabawkę, co ułatwia nam pracę z pieskiem” – zdradza Daria.
Zadbany pupil
Jakie zabiegi wybrać? To zależy od wielu czynników, m.in. rasy czy okrywy włosowej. Ze strzyżenia najczęściej korzystają właściciele maltańczyków, yorków czy shih tzu. Pielęgnacja zawsze dobierana jest do rasy. Pieski szorstkowłose, jak np. jack russell terrier, warto zabrać na trymowanie, buldogowi francuskiemu czy chihuahua warto zafundować czesanie z kąpielą. W niektórych salonach (także u Darii) możesz zabrać czworonoga na kąpiele odżywcze i wizyty adaptacyjne dla szczeniaczków. Brzmi luksusowo, ale czego nie robi się dla ukochanego pieska, prawda?
ZOBACZ TEŻ: Wedding plannerka - jak wygląda praca konsultantki ślubnej?