Początki
Wyjechałam na studia, nie miałam czasu na gotowanie. Jadłam to, co można zrobić w 5 minut: głównie ziemniaki w różnych postaciach, dużo słodyczy. I do tego alkohol na imprezach. Moim śniadaniem była kawa. Potrafi łam jeść o północy batony, bo „nic nie jadłam cały dzień, więc mogę sobie pozwolić”. Tyłam w ciągu 3 miesięcy 5-6 kg, a podczas sesji to zrzucałam. Jesienią 2015 roku zamieszkałam z chłopakiem i wtedy postanowiłam, że tak dalej być nie może.
Metoda
Zapisałam w notesie swoją wagę, wzrost i ile chcę zrzucić. Kupiłam wagę kuchenną i zaczęłam... jeść. I ważyć to, co jem. Zapisywałam w tabelce ilość produktów, białka, tłuszczu, węglowodanów i kalorii na moją wagę i mój cel. Gdy waga spadała, przeliczałam ponownie – organizm się zmieniał, więc dietę też trzeba było zmieniać. Zaczęłam od kurczaka, bo ma dużo białka i mało kalorii. Teraz jestem mistrzynią, mogę zrobić z niego 1000 potraw. Do tego warzywa, ryby, kasze, owsianka z rana, owoce przed lunchem, twarożek. Przestałam jeść przed snem i zaczęłam jeść śniadanie. Gdy waga się zatrzymała, dodałam sport. Nigdy go nie lubiłam, więc postawiłam na zumbę – taka zabawa i sport w jednym. Zadziałało! Dołączyłam pilates i trening siłowy. Ćwiczę 2-3 razy w tygodniu. Niedawno przebiegłam 10 km, a wiosną chcę pokonać półmaraton.
ZOBACZ TEŻ: Dieta i trening z Hashimoto - historia naszej Czytelniczki Katarzyny
Jej sposoby na wymówki
1. Notowałam posiłki. Pod koniec dnia miałam dowód: „Zjadłaś wszystko, czego organizm potrzebuje. Już żadnej czekolady ani kanapki na noc”
2. Karnet do klubu pomaga wygospodarować czas. Wiem, że np. pilates jest tylko w czwartki, więc nie odpuszczam, bo następny dopiero za tydzień.
3. Motywuje mnie muzyka i zabawa. Stawiam na sport w takiej postaci, którą lubię. Idąc na zumbę, wiem, że to będzie świetna zabawa.