Trenażer rowerowy pozwala budować kondycję na własnym rowerze przez cały rok. Niezależnie od pogody i długości dnia. Może być dobrą alternatywą dla spinningu (bonusem jest oszczędzanie czasu na dojazdach do klubu fitness) i rowerka stacjonarnego (na który trzeba mieć miejsce w domu przez cały rok). W wyborze z mocno zróżnicowanej oferty kluczem jest znalezienie takiego trenażera, który ma wszystko co dla nas niezbędne i nie ma zbędnych dla nas bajerów (które podnoszą cenę).
Do czego w ogóle potrzebny jest trenażer?
Na trenażer zwykle kolarze przesiadają się jesienią, by przetrwać do wiosny bez dużych strat formy. Jazda w niesprzyjających warunkach pogodowych jest po pierwsze niebezpieczna, po drugie niekomfortowa, a po trzecie czasochłonna (ubieranie, rozbieranie, konserwacja roweru). Jeżdżąc w domu przynajmniej nie trzeba czyścić roweru z błota (chociaż podczas jazdy w domu pot szybko zaczyna kapać na rower i podłogę, więc to nie tak, że sprzątania nie ma wcale). Trenażery ratują też kondycję wielu ludzi w czasie społecznej izolacji spowodowanej epidemią koronawirusa. Całoroczna jazda i unikanie spalin to największe plusy trenażera, ale jazda w domu to też doskonała okazja do nadrobienia przy okazji zaległości serialowych lub posłuchania podcastów – w ruchu ulicznym nie byłoby to bezpieczne. Minusy? Bez urozmaiceń w postaci aplikacji typu Zwift, jazda w miejscu jest śmiertelnie nudna. Poza tym wszędobylski smog sprawia, że jakość powietrza w domach też bywa licha, a jazda w pomieszczeniu bez nawiewu z wentylatora i w temperaturze pokojowej bywa piekielnie ciężka. Ale przecież to nie ma być wycieczka krajoznawcza, a trening.
SPRAWDŹ: Zalety roweru
Dlaczego Tacx Flow Smart?
Dla bardziej zaawansowanych kolarek być może ważniejsze byłyby parametry, które decydują o bardzo płynnej jeździe i pozwalające uzyskiwać duże osiągi. Dla mnie – jeżdżącej rekreacyjnie i przygotowującej się do triathlonowych startów bez ambicji medalowych ważniejsze było, żeby trenażer był kompatybilny z rowerem szosowym oraz łatwy i szybki w montażu. Poza tym by nie przewyższał ceną mojego roweru-staruszka i pozwalał w ramach treningów na zabawę z aplikacjami do jazdy – głównie Zwiftem. Tak, zależało mi na połączeniu z grą, bo nie jestem tak zapaloną kolarką, żeby znaleźć motywację do kręcenia w miejscu z widokiem na ścianę, a telewizji czy seriali prawie w ogóle nie oglądam. Lubię się zmęczyć, ale tylko kiedy wycisk sprawia mi też jakąś przyjemność, a nie jest tylko odhaczeniem kolejnego punktu z programu treningowego.