Ola wspina się na najwyższym światowym poziomie, bez względu na płeć. Jednak kiedy zaczynała, 20 lat temu, nie wszyscy rasowi taternicy byli przygotowani na to, że kobieta będzie dominować w tym zmaskulinizowanym środowisku. Kiedy jej argumenty trafiały jak grochem o (nomen omen) ścianę, broniła swojego zdania, gładko pokonując kolejne drogi i wytyczając nowe ścieżki. „Góry to nie kopalnia, a w Polsce pokutuje przeświadczenie, że bycie wspinaczem jest jak bycie górnikiem czy strażakiem – to męska domena” – powiedziała w książce „Taterniczki. Miejsce kobiet jest na szczycie” Agaty Komosy-Styczeń. Jest zdobywczynią najtrudniejszego przejścia kobiecego w Tatrach: jako pierwsza Polka i czwarta kobieta na świecie pokonała drogę wspinaczkową o trudności VI.7 w skali Kurtyki (8c w skali francuskiej), poprowadziła też drogę o wycenie 8c+ (Cosi fan tutte w Rodellar w hiszpańskich Pirenejach). Lista jej osiągnięć jest imponująca, pełna ciekawych przejść. „Trenując sport wyczynowo, zdecydowałam się pakować w projekty, które są nie tyle trudne technicznie, ale trudne mentalnie – wyjaśnia Ola – To jest pewnego rodzaju testowanie siebie, własnych możliwości, granic. Sprawdzanie, czy moje mięśnie, mój umysł, to wytrzymają. Nie ma tutaj miejsca na udowadnianie komuś czegoś”.
Kiedy zaczynała, pod zdominowaną przez wspinaczy ścianką musiała rozpychać się łokciami i swoimi umiejętnościami przecierać szlaki sobie i innym kobietom. Dziś z całym przekonaniem mówi, że to sport dla każdego: niezależnie od płci, wieku, budowy ciała czy sprawności. Sama zaczęła wspinać się, mając 18 lat – niektórzy w tym wieku zbliżają się do schyłku kariery sportowej. Nie miała też nigdy sześciopaka. We wspinaniu mięśnie są oczywiście ważne, ale nawet największy siłacz nie zajdzie daleko, bazując tylko na ich sile – równie ważne są głowa, technika i doświadczenie. Dlatego kobiety wcale nie są we wspinaniu na przegranej pozycji. Wręcz przeciwnie. „Kobiety są bardzo wytrzymałe fizycznie i mają wysoki próg bólu, przez to, że rodzimy, mamy okres itp. To jest świetny skill, jeżeli chodzi o wspinanie, bo to czasem boli, czasami aż chce się już wymiotować, a jednak przesz do przodu. Laski mają taką siłę determinacji i zaciętość. Nie odpuszczają”.
Siła natury
Ola na pewno nie ma w zwyczaju odpuszczać. Wciąż podąża za swoimi kolejnymi celami, zawsze idzie swoją ścieżką, chociaż wymaga to od niej wielu trudnych wyborów i poświęceń. Nie zalicza dróg dla wyniku, ale wybiera takie, które podnoszą jej możliwości. Potrzebuje sponsorów, ale nawet podejmując decyzję o współpracy, wybiera tylko te, które w zgodzie z nią. Kilka lat temu przeniosła się do Włoch, by być bliżej skał. Nie ukrywa, że trudno pogodzić życie prywatne i zawodowe wspinanie. Dziś mieszka na Sardynii, na której obrała sobie kolejny cel. „Stoję przed dość poważną ścianą, która jest w kanionie Gorropu. To jedna z najtrudniejszych dróg w Europie. Droga, której jeszcze nikt nie zrobił, nawet autorzy: wyznaczyli ją, ale nie powtórzyli. Tam jest trudno, zimno, nieprzyjemnie i tak, że chcesz do domu, do łóżka i pić kakao. Jest bardzo wymagająca mentalnie i trochę niebezpieczna, bo ma złą asekurację, więc odpadnięcia od ściany są dosyć długie: można zaliczyć nawet 20-metrowy lot”. Pod tę ścianę idzie się 2 godziny przez kanion (pod inną, wcale nie łatwiejszą – Hotel Supramonte, musiała kiedyś płynąć pontonem przez ulewę). Niedawno wybrała się tam próbować tę drogę. „Mój pies zemdlał i 2 godziny biegałam z nim w plecaku. Coś sobie naciągnęłam w plecach, pojawił się ucisk na nerw i kolejnego dnia nie mogłam nawet usiąść na toalecie z bólu, sikałam pod prysznicem. Musiałam wrócić do Włoch na kilka dni do lekarza, fizjoterapeuty, na badania. Kiedy wróciłam na Sardynię i przyjechał mój partner wspinaczkowy, to pod ścianą okazało się, że skradziono mi cały sprzęt wspinaczkowy”. Najpierw mocno płakała, ale potem razem z przyjaciółmi od razu zaczęła działać, żeby jak najszybciej wrócić na tę ścianę. Niestety, ściągnięcie sprzętu do sklepu trochę trwa, w tym czasie warunki się zmieniają. Kolejne przeszkody na chwilę ją podłamują, bo w każdy projekt wkłada całą swoją energię i podporządkowuje pod nie życie, ale wie, że nawet jeśli zrobi cztery kroki w tył, to jej to nie zatrzyma i kolejny będzie duży krok naprzód. „Ściana nie ucieknie” – mówi Ola.
Wybrała jednak sport, w którym nie wygrywa się jedynie siłą mięśni i determinacją. W ścianie jest zależna od siebie, ale przede wszystkim od natury. „Jestem w naturze sama, z dala od ludzi i nic mnie nie stymuluje, tylko wspinaczka. Nie ma komentarzy, nie ma bodźców zewnętrznych, nie ma kolorytu Dolce & Gabbana, pięknych perfum, żelu na włosach. Jest tylko natura i ja. Jestem face to face z nią. Z jednej strony się z nią boksuję, a z drugiej staram się z nią wspólnie uprawiać jogę i medytować. Staram się z nią przyjaźnić, a czasem nagle ona staje się moim totalnym wrogiem. Tylko że ona odpowiada na przykład deszczem, śniegiem albo tym, że nagle okazuje się za trudno albo wręcz niemożliwe, by działać dalej. To jest nieprzewidywalne. Konfrontacja z czymś, co jest nieprzewidywalne, jest niesamowita”. Ola większość roku spędza w bliskości z naturą. „Jestem taka trochę Pocahontas, tylko nie mam czarnych włosów” – mówi z uśmiechem.
Niedawno, przesłuchując podcasty, zdała sobie sprawę, że jej styl życia idealnie wpisuje się w filozofię Sebastiana Kneippa – prekursora naturalnych metod leczenia, którego recepta na zdrowie została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Uważał on, że wszystko, czego potrzebujemy do zdrowego życia, znajduje się w naturze i opiera na 5 filarach, którymi są: woda, odżywianie, ruch, równowaga i rośliny. Ola wciąż podróżuje, by żyć w otoczeniu natury i mieć na wyciągnięcie ręki skały. Jest wegetarianką, wierzy w siłę roślin i właściwej diety. „Możemy wiele zrobić dzięki motywacji, ale ciało może w pewnej chwili powiedzieć: »Basta! Dalej nie idę!« i w tym momencie ta motywacja już nic nie zdziała. Podstawą muszą być dobre odżywianie, regeneracja, wsparcie ludzi. Te czynniki, które wspomagają nasze ciało, są absolutnie niezbędne. Motywacja, która jest uznawana za siłę przewodnią w sporcie, jeżeli nie jest mocno wspomagana przez filary żywieniowe, odnowę biologiczną, spokój, zaufanie, miłość, to po prostu nie działa albo działa tak trochę na siłę i do czasu”.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Jak przygotować się do górskich aktywności?