Do biegania mamy taki stosunek jak do Taylor Swift (która notabene biega): część świata się nią zachwyca, reszta nie rozumie, dlaczego. Żeby się przekonać, trzeba tego spróbować i nie zniechęcić pierwszą zadyszką (wspominałam, że w 10 minut można spalić np. batonika Milky Way?).
Pomogą Ci w tym sprawdzone przez nas patenty. Nie wierzysz w przyjemność z biegania? Badania wykazały, że ten trening wywołuje podobny stan euforii jak marihuana. My już się uzależniłyśmy od tego legalnego i łatwo dostępnego środka na odprężenie i podniesienie pewności siebie. Spróbuj, a sama zrozumiesz.
Jeżeli do tej pory biegałaś jedynie do uciekającego autobusu albo wieszaka z ostatnią kiecką minus 50%, to bieganie zacznij od marszu. A dokładnie marszobiegu. Na pierwszej lekcji pływania też raczej nie skakałaś od razu na główkę, prawda?
Zwolnij trochę
Chodzenie w trakcie biegania może brzmieć głupio, ale to najlepsza dotąd metoda na nawiązanie trwałej przyjaźni z bieganiem. Marszobiegi pozwalają budować kondycję bez kontuzji, wypluwania płuc, bólu nóg i myśli: „Mam już dość!”.
Wyjdź z domu
Jeżeli stawiasz pierwsze kroki w butach biegowych, to wystarczy jeśli znajdziesz czas na trzy 20-min sesje w tygodniu. Marszobieg to przeplatanie biegu marszem (np. 3 min biegu, 2 min marszu). Z czasem stopniowo zmieniaj proporcje, aż wyeliminujesz przerwy na spacer.
Podnieś poprzeczkę
Kiedy już będziesz mogła biec bez zatrzymania przez 20-30 min, nim zrobi się nudno, zacznij włączać do treningu inne elementy. Raz w tygodniu zrób kilka przyspieszeń albo podbiegów na pagórek w okolicy.
Sprawdź także, jak biegać, aby uniknąć kontuzji i poznaj sposoby na podkręcenie tempa biegu.