Fitness w sieci: czy Instagram pomaga?

Narzędziem, którego najbardziej potrzebujesz do wyrzeźbienia płaskiego brzucha i zbudowania dobrej formy, wcale nie musi być kettlebell, sztanga czy piłka bosu. Być może tym, czego Ci trzeba, jest Instagram. Musisz tylko zacząć umiejętnie go używać. Pomogą Ci w tym nasze ekspertki.

smartfon fot. Dima Sidelnikov 2015/shutterstock.com
fot. Dima Sidelnikov 2015/shutterstock.com

Kiedyś to ilość koleżanek zgromadzonych koło trzepaka lub liczba pociągnięć za warkocze decydowała o popularności dziewczyny. Teraz są „lajki”, trzepaki zamieniłyśmy na siłownie, a kumpelek do ćwiczeń szukamy na portalach społecznościowych.

Dzięki Instagramowi wiemy, jakie są trendy w fitness klubach, ale też inni widzą, jaka moda panuje w naszej lodówce. Ale podobnie jak na trzepaku –w sieci też musisz uważać, z kim się przyjaźnisz, bo niektóre znajomości mogą Ci nie wyjść na dobre. Przejdź na kolejną stronę i dowiedz się więcej.

smartfon fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com
fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com

Polub, śledź, trenuj, jedz

Fitspiracje (fitspiration, fitspo – z ang. połączenia fit + inspiracje) krążyły po internecie od dawna, aż w 2010 r. znalazły swój przyczółek w wirtualnym świecie. Od tego czasu Instagram już dawno przestał być tylko serwisem społecznościowym, w którym przegląda się zdjęcia znajomych

Dla zainteresowanych aktywnym życiem może to być potężne narzędzie treningowe, dające nieustanną motywację. W końcu obiektyw aparatu potrafi być do bólu obiektywny. Fotka przed lustrem może pokazać, że solidnie przepracowałaś miesiąc, albo potwierdzić, że za bardzo sobie odpuściłaś.

Instagram motywuje dziewczyny na całym świecie do osiągnięcia jednego celu: bycia lepszą wersją siebie. Ale jak z każdym narzędziem treningowym, tak samo ze zdjęciami trzeba umieć zachować zdrowe proporcje.

„Myślę, że prowadzenie konta jest zdecydowanie mniej uzależniające niż śledzenie innych – mówi Katarzyna Wolska (@catarinaapolonia), której facebookowy profil Wolska Trenuje polubiło już ponad 27 tysięcy osób. – Wśród swoich znajomych mam koleżanki, które rzeczywiście spędzają dużo czasu na szukaniu inspiracji na Instagramie” – dodaje.

I właśnie znajdowanie natchnienia, a w sobie chęci do zmiany na lepsze jest tym, co nakręca społecznościowy „fitbiznes”. „Pozytywny aspekt Instagramu jest, gdy wybieram sobie zdjęcie fit dziewczyny i postanawiam, że zaczynam się lepiej odżywiać, ćwiczyć i dbać o swoje zdrowie, aby podobnie wyglądać” – mówi Alicja Dembna, psycholog sportu. „Wszystko, co wpływa na polepszenie naszego stanu zdrowia, jest pozytywne” – dodaje.

smartfon fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com
fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com

Co by tu pokazać

Jako że w kategorii „fit” selfie to za mało, pojawiły się więc belfie (selfie, na którym zamiast twarzy uwiecznia się swoje pośladki - mistrzynią tego fachu, z 5,8 miliona followersów, jest @jenselter i jej pupa à la Kim Kardashian), healthie i welfie (selfie związane ze zdrowym stylem życia lub treningiem – czyli najczęściej Miranda Kerr uchwycona podczas rozciągania).

„Zdjęciom na Instagramie często towarzyszą inspirujące cytaty, które zdecydowanie mogą podnieść na duchu lub zmotywować do treningu w dniu, gdy mamy trochę mniej zapału – mówi Alicja Dembna. – Kobiety, same wrzucając swoje fotki przed lub po treningu albo w o rozmiar mniejszych spodniach, motywują inne kobiety do działania.

W tym przypadku działa bardzo korzystny mechanizm, coś w rodzaju globalnej motywacji” – wyjaśnia psycholog i dodaje: – Nie każdy może liczyć na wsparcie w swojej rodzinie czy kręgu znajomych, nie każdego stać na indywidualną pracę z trenerem, który zmotywuje. Wtedy takie wirtualne wsparcie może być nieocenione”.

Cały ten ruch ma wartość, dopóki przez fizyczność promuje zdrowy styl życia. Z Instagramu korzystać można na różne sposoby - prowadząc konto lub/i śledząc innych. W obu przypadkach jesteś na wygranej pozycji, o ile ten trend „well-being” rzeczywiście przenosi się na Twoje realne życie.

„Moje konto na Instagramie to mój album zdjęciowy - mówi trenerka Katarzyna Wolska. – Wykorzystuję zdjęcia do przekazania jakiegoś krótkiego komunikatu lub zamieszczam tam krótki filmik, który stanowi »zajawkę« treningu.

Oprócz tego, co związane ze sportem, dzielę się tym, co mi się podoba, pokazuję moje pozasportowe pasje, odkrywam nieco więcej prywatności, wrzucam zdjęcia z podróży, pokazuję kosmetyki, z których korzystam, prowadzę tam »album« lajfstajlowy. Instagram traktuję jako dopełnienie, tam mogę sobie pozwolić na pokazanie nieco więcej niż na Facebooku” – tłumaczy.

smartfon fot. flil 2015/shutterstock.com
fot. flil 2015/shutterstock.com

Ciemna strona mocy

Nie wszyscy dobrze odczytują przesłanie fitspiracji: fit znaczy trenuj ciężko i jedz zdrowo, a nie bądź na diecie i ćwicz, aż będziesz chudsza od wszystkich modelek.

Właśnie jako taki radykalny odłam fitspiracji pojawił się termin „thinspiration”, który związany jest z zaburzeniami odżywiania i reprezentowany przez młode kobiety, które wymieniają się zdjęciami przerw między wychudzonymi nogami i wzajemnie przekonują się, że „nic nie smakuje lepiej niż chudość”.

Między wesołymi, niewinnymi postami „fit jest nową czernią” i „nic nie wygląda lepiej niż zdrowie” łatwo trafić też na hasła i zdjęcia, które mówią, że ciastko jest Twoim największym wrogiem, ćwiczenia są karą za jedzenie i w ogóle jeśli jesz, to powinnaś czuć wstręt do samej siebie. Buszując po fajnych, motywujących kontach, nagle wpadasz na ciemne zaplecze Instagramu.

płaski brzuch fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Fit czy mit

„Thinspiration mogą motywować do obsesyjnego odchudzania, któremu często towarzyszą bezustanne ćwiczenia w celu szybkiej utraty wagi, połączone z zachowaniami podobnymi do anoreksji czy bulimii – mówi Alicja Dembna, psycholog sportu. – Takie osoby np. motywują się nawzajem do zjedzenia jak najmniejszej ilości kalorii w ciągu dnia”.

Dr David LaPorte, profesor psychologii klinicznej na Indiana University of Pennsylvania, prowadzi pierwsze badania dotyczące efektów instagramowych inspiracji. „Okazało się, że badanym wystarczyło 90 minut oglądania zdjęć wychudzonych dziewczyn, żeby dramatycznie zmienili swoje nawyki żywieniowe” – mówi autor badań.

Z kolei naukowcy z University of Missouri-Columbia udowodnili, że po zaledwie 1-3 minutach patrzenia na chudzielce kobiety stawały się mniej zadowolone z siebie. „Poczucie własnej atrakcyjności kształtuje się między innymi przez kontakt z ludźmi, a więc również przez to, co oni sami publikują na swoich instagramowych profilach – wyjaśnia Marta Kalinowska, psycholog i psychodietetyk z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania. - Na wpływ mass mediów są narażone w pierwszej kolejności młode kobiety.

Wyniki badań ogłoszonych w Seattle są jednoznaczne: zbyt duża ekspozycja zdjęć publikowanych m.in. na Instragramie może mieć związek z zaburzeniami percepcji własnego ciała” – tłumaczy.

Jak rozpoznać, czy Ty lub Twoja przyjaciółka jesteście niezdrowo uzależnione? „Obserwowanie kont na Instagramie staje się niebezpieczne w momencie, gdy kobieta zaczyna podejmować ryzykowne zachowania, mające na celu ekspresową redukcję masy ciała, zaniedbując przy tym pozostałe sfery życia. – odpowiada psycholog.– Najbardziej niepokojący jest moment, gdy osoba, która początkowo tylko inspirowała się zdjęciem trenerki fitness zamieszczonym na Instagramie, nie potrafi przerwać swojego zmagania z odchudzaniem i uporczywie twierdzi, że jej ciało jest dalekie od ideału”.

Psychodietetyk podkreśla też, że takie predyspozycje osobowościowe, jak perfekcjonizm, niska samoocena, wysoki poziom lęku i silna potrzeba bycia dostrzeżonym przez inne osoby mogą zwiększyć podatność na wystąpienie zaburzeń.

Instagram w 2012 roku zbanował określenie „thinspiration” i związane z nim hasztagi, ale Pinterest wciąż pokazuje takie wyniki, z tym że wyświetla też informację, że zaburzenia odżywiania nieleczone mogą spowodować poważne problemy zdrowotne i podaje numer telefonu zaufania.

W ubiegłym roku w internecie aż zawrzało, gdy Maria Kang, 33-letnia Amerykanka, opublikowała swoje zdjęcie w topie, z idealnie wyrzeźbionym brzuchem i w otoczeniu trójki swoich dzieci z dopiskiem: „A jaka jest Twoja wymówka?”.

Nie wszyscy odebrali to zgodnie z jej zamiarem jako pozytywną motywację. W ciągu kilku dni liczba osób śledzących jej profil urosła z ok. 30 do 300 tysięcy. Poza tysiącami pozytywnych komentarzy zdarzały się też określające ją jako narcystycznego tyrana, wstydzącego się tłuszczu.

Interpretacji tego, co pojawia się na portalach społecznościowych, jest tak wiele, jak użytkowników. Nawet pozornie niewinne zdjęcie dla jednych będzie marchewką motywującą do działania, a dla drugich kijem wbitym w czuły punkt.

„Niektórzy podchodzą do odchudzania czy chęci polepszenia swojej sylwetki z nie do końca zdrowymi intencjami – zaznacza Alicja Dembna i jako kolejną z pułapek życia w sieci wymienia narcyzm. – Osoba, która wrzuca swoją fotkę, uzależnia to, jak wygląda, od ilości lajków i komentarzy pod zdjęciem, sprawdzając je co parę minut – tłumaczy psycholog.– Jeżeli dostaje dużo pozytywnego feedbacku, to czuje się ze sobą dobrze, ale jeśli jakieś zdjęcie nie otrzyma odpowiedniej uwagi i podziwu od innych, następuje spirala negatywnych emocji: smutek, obniżona samoocena i poczucia własnej wartości”.

Uzależnianie opinii na własny temat od oceny innych nie jest w stylu wojowniczek fit. Niby doskonale o tym wiemy, ale czasem, nie odrywając oczu od monitorów, po prostu o tym zapominamy.

Kilkadziesiąt lajków pod postem wprawia Cię w euforię, a ich brak powoduje, że czujesz się odrzucona i bezwartościowa? Nowa choroba cywilizacyjna bazuje na naszych problemach dotyczących budowania poczucia własnej wartości. Zobacz, czy jesteś ofiarą FOMO.

smartfon fot. Halfpoint 2015/shutterstock.com
fot. Halfpoint 2015/shutterstock.com

Rzeczywistość bez filtrów

Nie oszukujmy się: Instagram jest zaproszeniem do gapienia się. To akceptowana społecznie wersja przyglądania się z bliska najlepszym ciałom na siłowni lub plaży – coś, czego normalnie pewnie nigdy byś nie zrobiła. Niby są to tylko ładnie ujęte kobiece kształty, zgrabne tyłeczki i płaskie brzuchy, ale jednak z jakimś przesłaniem: Hej, Ty! Tak, Ty. Ty też możesz to zrobić!

„To działa w dwie strony – mówi Katarzyna Wolska. – Jeśli zamieszczę na Instagramie zdjęcie swojego brzucha i napiszę, że zaczynam wyzwanie, podczas którego w 28 dni chcę dojść do formy, to czuję się odpowiedzialna za to, co wrzuciłam.

W związku z tym przez kolejne 28 dni powinnam podzielić się tym, co jem, jak trenuję i wreszcie czy mi się udało. Z drugiej strony, jeżeli ktoś, kto jest zainteresowany tematem, widzi postępy, kulinarne inspiracje, trening, ładny zestaw ciuchów sportowych, to jest duża szansa, że te obrazki będą dla niego stanowiły chociaż niewielki procent motywacji do działania. Ładne, estetyczne obrazki bardzo działają na naszą psychikę. Ona może? To ja też” – zapewnia trenerka.

Fitspiracje pokazują, że dając z siebie dużo, tak samo dużo dostajesz. I chyba nie ma nic złego w pokazywaniu, że nagroda w postaci sprężystego ciała jest do zdobycia.

„To dziwne uczucie wrzucać zdjęcie, wiedząc, że będzie je oglądało ponad milion ludzi” – mówi Rachel Brathen (@yoga_girl), której karkołomne asany na desce surfingowej śledzi 1,3 miliona followersów. Ta 26-letnia Szwedka, będąca nauczycielką jogi na karaibskiej Arubie, pojawiła się na Instagramie, żeby zareklamować swoją szkołę jogi i wciąż nie do końca odnajduje się jako celebrytka.

„Te liczby są niewyobrażalne, ale zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności. Staram się wrzucać zdjęcia, na których widać, że ja też mam tłuszcz na brzuchu albo cellulit i dzielę się tym, że mam zły dzień i właśnie zjadłam duży baton czekoladowy, żeby poczuć się lepiej. Chcę, żeby moje zdjęcia były prawdziwe, żeby uczciwie pokazywały moje życie”.

Jeżeli sama prowadzisz konto na Instagramie, to dobrze wiesz, że śledząc jakikolwiek profil, trzeba zdawać sobie sprawę, że nie jest to czysta rzeczywistość.

Zdjęcie jest tylko starannie wybranym fragmentem życia, do tego często poddanym liftingowi. Każdy autor selfie ma dostęp do skalpela chirurga plastycznego, dzięki programom i filtrom takim jak Liquify czy SkinneePix. Sztuką jest umieć z nich właściwie korzystać. „Pokazuję siebie tu i teraz – mówi Katarzyna Wolska. – Wrzucam zdjęcia z sesji zdjęciowych, gdy mam make-up, pomalowane usta i rzęsy, ale wrzucam też swoje zdjęcie w maseczce albo tuż po wyjściu z wanny – bez makijażu.

Ale jeśli mam do wyboru zdjęcie, na którym coś przeżuwam i mam jedno oko zamknięte, albo zdjęcie, na którym się uśmiecham i wyglądam normalnie, to wybiorę to bardziej korzystne – mówi trenerka, po czym dodaje: – Wrzucam to, co jest mi bliskie. Przede wszystkim promuję sport, zdrowy tryb życia, przyjaźń i dobrą kuchnię”. Lubisz to? My tak i właśnie za takie rzeczy klikamy FOLLOW.

WH 04/2015

REKLAMA