Ergometr wioślarski - dlaczego warto?
Nikogo chyba nie dziwi, że w klubach fitness aż roi się od bieżni, rowerków i orbitreków, a ergometrów wioślarskich wciąż jest jak na lekarstwo. Bo choć w wewnątrzredakcyjnym głosowaniu wioślarz zdobył najwięcej punktów spośród wszystkich maszyn kardio, nie brakowało opinii, że jest to również sprzęt najbardziej wymagający. Który niedbalstwo i brak zaangażowania karze, za to wynagradza pełne poświęcenie i umiejętność skupienia na każdym kolejnym ruchu.
Prawda jest taka, że większość z nas wiosłować po prostu nie potrafi . W siłowniach to wiedzą, więc... po co ryzykować. Przekonaj się sama. Wystarczy rzut oka na wiosłujące bez przekonania bywalczynie klubów fitness, by zrozumieć, że każdym pociągnięciem wiosła wyrządzają sobie większą krzywdę niż pożytek. Zamiast wyrzeźbionej i rozmiar mniejszej figury, gwarantują sobie co najmniej ból pleców (jeśli nie teraz, to za jakiś czas, spokojnie).
Bo ergometr wioślarski to taki sprzęt, który dosyć łatwo przerobić na średniowieczne narzędzie tortur. Niedbalstwo znajduje się na samym początku instrukcji obsługi tego procesu. Nie mówimy tego, żeby straszyć. To raczej uprzejma prośba, aby zalecenia techniczne wziąć sobie do serca i dosłownie każde pociągnięcie wiosłem wykonywać z należytą uwagą.
Tylko wówczas wykorzystasz wszystkie zalety wioślarza. A tych jest mnóstwo, zaczynając choćby od faktu, że jak żadna inna maszyna kardio nie tylko pomaga spalić setki kalorii i poprawić kondycję, ale wzmacnia i buduje też mięśnie. I to prawie wszystkie, bo od stóp po kark (głowy nie liczymy). Co z kolei oznacza, że w pozbywaniu się tłuszczu wioślarz też nie ma sobie równych, bo więcej zaangażowanych (i to solidnie) naraz mięśni to jeszcze więcej puszczonych z potem kcal w tym samym czasie.
Zainteresowana? Sprawdź więc, jak poprawnie operować wiosłem, a następnie wskakuj na pokład i z każdym pokonanym metrem wysmuklaj i wzmacniaj swoją sylwetkę. Zacznij od naszego superskutecznego treningu, który zajmie Ci tylko 20 minut.
WH 07-08/2016